rozmowa dziecka z echem
jak długo jeszcze będą pod nieba dachem
upijać się krwią i strachem
ile jeszcze wschodów i zachodów
wytrzyma fundament z kłamstw i lodu
i tylko cisza bezlitośnie dudni
w wysychającej życia studni
współczesna twórczość literacka w świetle historii
jak długo jeszcze będą pod nieba dachem
upijać się krwią i strachem
ile jeszcze wschodów i zachodów
wytrzyma fundament z kłamstw i lodu
i tylko cisza bezlitośnie dudni
w wysychającej życia studni
Inspirowany myślą Friedricha Nietzschego
Ona – pytanie bez echa,
furtka, przez którą przechodzi tylko przyszłość.
On – klucz, który myśli, że otwiera,
a jest tylko obracany w zamku.
On poleruje broń na progu,
myli grę w kości z przeznaczeniem.
Wojownik?
Może.
Ale ona widzi pod zbroją
małego chłopca, który zgubił zabawkę
i teraz bawi się w wojnę,
by ją odnaleźć.
Więc sama staje się zabawką –
niebezpieczną,
lustrem gładkim, nieprzeniknionym,
w którego odbiciu jego pancerz pęka,
słone łzy rzeźbią w metalu nowe mapy.
Ale miłość to nie gra.
To zmiana zasad.
Gdy ona kocha, staje się burzą,
która nie pyta, co zostawi w gruzach.
Dom, tron, jego spokój –
wszystko pył na wietrze.
I on – tytan,
drży. W jej ciszy po burzy
słyszy wreszcie pytanie,
co może go zgubić,
a co ocalić?
Cisza poranka nadaje rytm
Choć słońca nawet nie ma jeszcze
Trzymam Cię mocno za rękę
By oddychać wspólnym powietrzem
Może to Twoje włosy tak pachną
Może to tylko woda z wiatrem
Na pustej plaży tęsknota
Jak zatrzymać tę chwilę na zawsze
Czy można zrozumieć świat
Gdzie poza Tobą jest ciemność
Gdzie jesteś nie tylko w snach
I kocham Cię przez ocean, na odległość
Dużo mogę od siebie dać
Wiele potrafię jeszcze zmienić
Ale sens stał się kimś obcym
I bez Ciebie trudno jest przeżyć
Jak dalej to wszystko nieść
Chyba ostrożnie jak wodę w dłoniach
Miłość dalszą niż śmierć
Której nic nie pokona
Każdy wschód słońca i myśli
Należą już tylko do Ciebie
Kocham Cię tak bardzo
By niczego już więcej nie wiedzieć
Przyszła do mnie koleżanka na kawę, bo akurat dostałam w prezencie koniak. Zamiast ciastek do kawy przyniosła ze sobą książkę. Położyła obok mojej filiżanki i ciężko westchnęła. Otóż wzięła sobie do serca mój apel o poznawanie rodzimej historii słowiańskiej, zwłaszcza wierzeń, kupiła książkę o zachęcającym tytule, ale… Nie da rady jej czytać. To nie dla niej, inżyniera po politechnice. To pozycja dla magistra każdej filologii słowiańskiej, a nawet klasycznej. Jako że ja takowa jestem, przyniosła mi owe wydawnictwo w prezencie.
Kiedy wyszła, zabrałam się za czytanie… Miała rację. Książka Michała Łuczyńskiego „Mity Słowian, śladami świętych opowieści przodków” jest książką naukową i z pojęciem mitologii jako historyjek o bogach, nie ma wiele wspólnego. Nie spodziewajcie się zatem opowieści o walce Peruna ze Żmijem. Pewnie więcej dowiecie się o Thorze i nie będzie to Chris Hemsworth. Jeśli również nie posiadacie podstawowych wiadomości z językoznawstwa, bo uciekły te ze szkoły średniej, też będziecie mieć kłopoty w zrozumieniu tekstu. Nie jest to również książka do czytania po obiedzie czy przed snem. Ją się studiuje, analizuje, często powraca do przeczytanych stron. Słowem, jak za starych dobrych czasów, kiedy takiego studenta filologii polskiej można było bez trudu rozpoznać w gmachu uczelni. Łazi to to i czyta. I właśnie takie czasy koleżanka mi przypomniała. Poczułam się jak studentka. I jako taka postaram się tę książkę scharakteryzować.
Pozycja Łuczyńskiego jest niezwykle cenna w poznawaniu wszelkich mitologii. Autor w bardzo precyzyjny sposób analizuje praktycznie wszystkie dostępne mu opowieści, by wykazać ich obecność w słowiańskich wierzeniach. Mamy odwołania do historii afrykańskich, azjatyckich i oczywiście europejskich. Wszystkie oczywiście prowadzą na Słowiańszczyznę. Towarzyszą im mapki z rozmieszczeniem głównych motywów. Czy wiecie, że opowieść o zaślubinach Nieba i Ziemi obecna jest w siedemnastu mitologiach? Większość oczywiście przekazywanych ustnie lub wynikających z pozostałości w języku społeczności. Wszak nasz Perun pozostał jako taki sobie normalny piorun… Pochodzenie człowieka jako „wyrosłego z ziemi” obecne jest w dziesięciu…A Bóg jako gość, naczelna opowieść o powstaniu państwa polskiego ( wizyta u Piasta) też funkcjonowała w innych częściach świata. Poczytacie również o naszej Wandzie (Wędzie), co to nie chciała Niemca. Nie chciała – fakt. Ale dlaczego? Oj, feministki będą zadowolone. I zdradzę Wam tajemnicę – to nie ona popełniła samobójstwo. Łuczyński pisze o tym w rozdziale „Wróg ośmieszony”. Większość więc motywów związanych z wierzeniami ma wspólne jądro.
Poza tym dużo w książce odwołań do zagadnień językoznawczych. Nic dziwnego. Po najstarszych opowieściach nie zachował się praktycznie żaden ślad „pisany”. Dlaczego? Autor też to wyjaśnia. Szukając więc tego, co było, trzeba zająć się językiem. W nim jest bardzo dużo pozostałości po dawnych bogach, obrzędach i wierzeniach.
Jeśli więc macie ochotę na studiowanie pozycji naukowej z zakresu humanistyki, polecam. Jeśli szukacie opowieści z fabułą i akcją – odradzam.
spadł na polu straszny dron
eksperci nie słuchają świadków że leciał ze wschodu
nic nie wykryli nic nie zauważyli nic nie unieszkodliwili
może miał zniszczyć jakieś miasto może obiekt strategiczny
może tylko szpiegował wpadł w sieć energetyczną i spadł
oni już wiedzą bo odczytali koreańskie napisy że irańskoruski
i przyleciał z Białorusi przecież ktoś winny być musi a internauci obejrzeli tego drona
i twierdzą ze silnik ma od niemieckiego simsona
Zatrzymaj teraz przewijanie,
Kliknij w moje powiadomienie,
Wyślij mi link do prawdy o sobie,
Tam gdzie nie ma hejtu i spamu.
Bądź zawsze dostępny,
Bo czułość nie znika,
lecz krąży jak światło
w zapętlonej sieci.
Zapisz mnie w pamięci,
Pozostać chcę w chmurze.
Wtedy cała reszta
Przestaje się liczyć.
Miłość –
To nasze połączenie.
Miłość –
To nasze przekierowanie.
do …
prawdziwego życia
twoje miasto
skuliło się w sobie
szarzeje pod ciężarem
stalowych chmur
deszcz zmywa
twarze z okien
ulice imiona straciły
telewizor szczeka
o ciałach w workach
już nie wiesz
czy to ludzie
czy manekiny
tam w oddali za rzeką
szaleje pożar
wiatr niesie dym
i czyjeś ostatnie
słowa.
codziennie słyszysz
głos syreny
krzyczy, że tu wciąż jest
twój dom
w ścianach drży echo
może ktoś wraca
po swoje cienie
a tam
za oknem
na gałęzi
ptak śpiewa
jakby nic się nie stało
stoisz i patrzysz
jakby dotknęło cię
mgliste przywidzenie
Ładne, tekst i muzyka... Pozdrawiam:)
Póki co "Biały kieł" nie czeka w kolejce do czytania... Jako dziecko byłam zachwycona.... Może czas sięgnąć po film....
:) Pozdrawiam
Bardzo lubię Twoje recenzje. Ale Londona nie chciałam nigdy przeczytać, pamiętam, jak mnie tato namawiał na czytanie "Białego kła" ,…
:) pozdrawiam