Kategoria: opowiadania

0

Lazurowe oczy

„Nikt nie ma do Ciebie żalu” – napisała na kartce pochyłym pismem. – „Wspomnienia są tylko wspomnieniami. Miłość to czysta emocja, która nie obliguje do niczego, ale lubię sobie wspominać twój śmiech.”

Złożyła równo kartkę na pół, potem jeszcze raz, i schowała do małej kieszonki. I tak nigdy nie wyśle tego listu. Nie zapytała o adres, o nic nie pytała. Lazurowe oczy wypełniały całą przestrzeń pomiędzy nimi – nie było czasu na notatniki.

Usiadła pod oknem w ciemnobrązowym fotelu i, lekko bujając się, przykryła kocem.

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
0

Między spojrzeniami

Stała wysoko na drabinie, gdy podszedł i delikatnie zagaił. Nie poznała go. Czuła jedynie płynącą od niego silną, pozytywną energię. Zeszła niżej, by odpowiedzieć na zadane pytanie. Zastanawiała się, kim jest, ponieważ mówił, jakby ją znał. Nie używał imienia, ale czuła, że wie o niej zbyt wiele, jak na osobę całkowicie nieznaną. Może znajomy znajomych — pomyślała.
— Inne kobiety to mają szczęście — rzachnęła się w duchu. — Takiego mieć faceta. Gdzie one ich znajdują?

Wówczas nie wiedziała, kim jest. Nigdy go wcześniej nie widziała. Zobaczyła go jeszcze dwa razy. Raz z zaskoczeniem, że jednak przeszedł ponownie. Kolejny raz, testując swoją pamięć: najdrobniejsze szczegóły, rysy twarzy, mrugnięcia, końcówki ust — coś musiało pozostać w pamięci. I nic. Patrzyli na siebie, nie wymieniając ani jednego słowa.
— Nie znam — podsumowała w myślach, ale „coś jest”; widziała to w zachowaniu kierowniczki, która zareagowała inaczej niż na powitanie klienta.

❤️
0
👍
0
1
💡
0
0
📖
0
0

***

Gdybym miał ulepić kolejną planetę, idąc tokiem myślom wedle słowa “lepić”, nazwałbym ją gimbazą, ponieważ od lepienia do pieroga droga jest stosunkowo krótka, a od pieroga do żeńskich narządów rozrodczych zupełnie naturalna. Gimbaza byłaby planetą, która miesza w sobie tą właśnie beztroską, niewinną i nieświadomą jest poświatę młodzieńczą, z jednoczesnym napaleniem na nie wiadomo co, często dość zawstydzające napalenie. Gimbaza, która lubuje się w pierogach, ale tylko z nazwy, w śmieszkach z podtekstem, albo w sposób prymitywny, bo równie dobrze w zdaniu mógłby stanąć jego członek i na jedno by wyszło, zdaje się być krainą nieco dalej posuniętą naprzód od krainy Piotrusia Pana, w której królowało dziecięce obcowanie ze światem. Gimbaza jest o przynajmniej jeden krok dalej, bo nie jest to już dzieciństwo, nie jest też pełna młodzieńczość, z pewnością jednak okres, którym przywodzi na myśl różne skojarzenia odrywające umysł człowieka od beztroskiego dzieciństwa, ale wciąż pozostawiając ten umysł w beztrosce. Ot, chociażby smak błyszczyka na ustach dziewczyny albo zapach toniku do twarzy, którego użyła przed spotkaniem. Z pewnością gimbaza to planeta, na której człowiek niejednokrotnie podejmował, niemal w desperacki sposób, decyzje, które zdawało się, że przypłaci życiem, a to zaprosił starszą koleżankę z biustem do tańca i czuł się tak przyjemnie i dziwnie, a to napisał smsa do innej koleżanki, która wpadła mu w oko, a potem trzeba było ogarnąć pakiet 500 darmowych smsów, bo pisało się fajnie i całą noc. Człowiek odkrywał w sobie nutkę handlowca, bo sprzedawał pierwszą bajerę i zaczynał rozumieć coś, co sprawiało mu przykrość, dlatego wolał takich myśli unikać – iż życie jest brutalnie proste. Wystarczy odmówić sobie zbytecznego przeżywania świata zewnętrznego. Jednak na planecie gimbaza przeżycia są tym właśnie, co pochłania człowieka bez reszty. Przeżycia, których jeszcze nie rozumie i przez to są one tak piękne. To ten słodki moment przed poznaniem, gdy człowiek pragnie poznawać, bo tak niewiele wie jeszcze o sobie, ludziach i świecie. Ten moment przed świadomością, że jest już dorosły, a więcej nawet – to moment przed tymże właśnie przeświadczeniem, które pojawi się już wkrótce.

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
0

Hedoności biorą sprawy w swoje ręce

W zaułkach pomieszkują pluskwy. Ciężarne kotły niebawem przyniosą urodzaj. Będzie nam gorzko i ciepło. A kanalia, która nie czuwa nad postępem społeczeństwa, stanie się pożywką dla prasy, która chętnie grasuje po nurtach mainstreamu, gdzie znaleźć można najciekawsze odpady. Przeżywamy recykling. Nadajemy śmieciom zupełnie nową rangę i kochamy bezużyteczne rzeczy. Zresztą, widać to w necie.

Gdy przechadza się ulicą, a ja spoglądam na miękkiego lamusa, jestem za masowym poborem do wojska, anihiliacją i depopulacją. Nocami słyszę, jak pęka skorupa ziemska. A może to nie są pęknięcia, a zwyczajnie, ziemia też puszcza bąki i dostaje sraczki, odbija się tym społeczeństwem jak tanim żarciem. Nie chcemy tego, co dobre, a wyłącznie tego, co najlepsze, dlatego zamieniliśmy standardy na uniwersalne wymagania, których nikt nie spełnia, bo nie potrafi postawić się w roli obietnicy.

Nie jestem już człowiekiem. Dogaduję się z drzewem, przysługuję ptakom, i nie uważam, że jestem nerwowy. To wyłącznie inteligencja.

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
0

Mindset

Myślałem: znowu dotyka mnie bezsens. Tej nijaki i mdławy, niby to przytulny i ciepły, powiesz nawet, że to komfort pewien. Jednak, gdy przesiadywałem na parkowej ławce, w otoczeniu bzów, zieleni i patrzyłem to na odległego o kilka kilometrów żurawia, który góruje nad urbanistyką tego miejsca, to przerzucałem spojrzenie na zieleń trawy, kostkę brukową, wysypany żwirem podjazd, wreszcie to zrozumiałem. Wcale nie czuję bezsensu swojej egzystencji, a własne istnienie, nawet, jeśli pojawia się w nim cierpienie, nie jest formą ani męczeństwa, ani uciemiężenia. Wcale nie muszę nieustannie sięgać do granic własnej tożsamości, które zacierają się we mnie nieustannie, bo przecież tak skonstruowane jest jestestwo, ale mogę spojrzeć przed siebie i powiedzieć, iż zmęczenie egzystencją jest wynikiem świata, w którym się obracam. I nie mówię tutaj o formie jakiegoś prywatnego środowiska, w którym żyję, ale ogólnej, narzuconej przecież konstrukcji współczesnego świata, w której pierwotny, realny, męski pierwiastek staje się nie tak bardzo niewolnikiem, co zakładnikiem współczesnego świata, a wszelka eskalacja męskości przybiera postać nieraz albo to destruktywną albo nader agresywną, jednakże, pytam się przecież całkiem rozsądnie, gdzież mają obecnie mężczyźni upchać tą lubież, agresję, która ich cechuje, podnieca i napędza? Oto świat wygody stałem się światem, w którym ludzkość jest zakładnikiem. Niewola ma to do siebie, iż niewolnik może się buntować, zakładnik natomiast nie ma możliwości owej, by okrzyknąć rebelią, czy buntem konkretną sytuację, zmienić swe nastawienie. Zakładnik zdany jest na pastwę losu, który go pojął i dlatego drży o swe życie. Niewolnik nie miał nic cennego, co mógłby stracić, poza swym życiem, którego nie ceni przez to właśnie zniewolenie. Zakładnik jednak żywi, mniej lub bardziej realną pamiętać na temat rzeczy wartych, o które się martwi, do których drży, o której się boi. Niewolnik, ponad wszystko, pozostaje wolny w swym wnętrzu, zakładnik natomiast doświadcza wewnątrz samego siebie wyłącznie zniewolenia.

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
water 8622588 640 1

Moment

Czasami to chwila — zapisana między powieką a źrenicą. Przepleciona szalem z deszczu. Seria intymnych zdarzeń, które zasmakowały prawdą.

Wytęskniona i opowiedziana milczeniem serca. Zbyt głośnym, by zagłuszyć pierwotny rytm. Cieliste boa: pragnień, pożądania i czułości.

A pod jego ciężarem — wtedy — to jedno spojrzenie. Zamknięte w pieczęci, wrasta do głębi, by pod stopami, w niszy parkietu, zielenić się słodko-gorzką opowieścią życia.

Nie wiadomo, dokąd ten moment prowadzi. Ku złączeniu ciał, gdy czas pęka, a dłonie odnajdują właściwy ścieg w różnobarwnych splotach szala? Czy może ku zatraceniu — w twórczym akcie wyobraźni? Jakże radosnym i wolnym!

Jego nici wciąż się plączą, a nieuchwytność rozpycha przestrzeń rdzawym płomieniem świateł zza sceny. I oddycha pełną piersią. Żyje.

Być może to wszystko przez deszcz, który smakuje trochę jak proszek z zawilgoconej kurtki. A może przez pasję — wieczny tatuaż — zapisany w tęczówce. I nieważne, ile razy posoli ją upływ lat.

Ten moment wciąż powraca.

11 lipca 2025 r.

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
0

Mindset

Dominacja, pieniądze, seks, władza, siła – czy są bardziej realne elementy, które składają się na rzeczywistość? Można powołać się na koncepcję ideałów, jednak, jakie ma to znaczenie inne, niż skrywana w człowieku wyższość nad istotami, które tychże ideałów lub atrybutów nie posiadają? Nie trudno przecież dowieść, że skoro jest wyższość pewna, nawet wyższość moralna, jest zatem dominacja, w ten też sposób każdy ideał można sprowadzić albo do kwestii dominacji albo siły, której człowiek potrzebuje i którą często czerpie, powierzchownie, nawet jeśli, to jednak.

Nie da się przecież ukryć, iż w momencie, gdy człowiek przekroczył w sobie pewną istotę, która dotychczas stanowiła wyłącznie obraz społeczeństwa, które oczekuje i wymaga, zdaje się człowiek zyskiwać pewną siłę, która od tej pory staje się jego sprzymierzeńcem i przekleństwem – udręką, cierpieniem, samotnością i smutkiem.

Nie jest możliwe również, by przestał istnieć dualizm. Weźmy na ten przykład postać Maurycego, który to przecież jest głównym bohaterem opowieści. Zdaje się, iż osiągnął on jeden z najwyższych poziomów ludzkiego uduchowienia. Czy oznacza to, że wpisuje się w obraz, który podsyłają nam social media? Wręcz przeciwnie – jest temu tak daleki, iż dla przeciętnego, mniej biegłego człowieka, który ograniczony przez płytką inteligencję własnego życia, nigdy nie byłby skłonnym, czy bardziej nawet – nigdy nie byłby w stanie zakatalogować Maurycego, jak człowieka uduchowionego. Być może jest to wynikiem silnej więzi z ego, być może przepaścią pomiędzy tym, kim Maurycy się wydaje, a obrazem uduchowienia, które serwują social media.

Z uwagi jednak na rozległą świadomość Maurycego, doskonale zdaje sobie sprawę, jako człowiek, iż ego jest tym, co człowieka kształtuje i stanowi element adaptacji do otoczenia lub adaptacji otoczenia do do samego siebie. Jednak tym, co jest najistotniejsze, a co Maurycy podkreśla niejednokrotnie, jest pewna etapowość pozyskiwania kontroli nad własnym życiem. Podstawą tej kontroli jest świadomość tego, iż człowiek w ogóle żyje, a zatem jest to świadomość bardzo fizyczna i pierwotna, jest to właśnie ludzki instynkt. Drugim, najważniejszym aspektem człowieka jest jego intelekt, który pozwala mu zrozumieć, jak świat oraz życie funkcjonują. Wiedza ta jednak wiąże się z ego, ponieważ ego stanowi bezpośredni obiekt doświadczeń życia, a bezpośredniość ta kształtuje ludzką drogę oraz wolę. Finalnym aspektem, którego osiągnięcie jest możliwe wyłącznie w momencie, gdy człowiek zrozumie, jak funkcjonują rzeczywistość oraz życie, jest możliwość kształtowania i tworzenia życia, od jego podstawowej, fizycznej formy, przez formę mentalną, która oznacza intelekt, aż po ten metafizyczny pierwiastek, który niegdyś określono jako magię. I dlatego magię właśnie, lecz magię jako pewną sztukę, a na pewno sztukę prowadzenia swego życia, Maurycy ukochał najbardziej. Nie jest on ani artystą, ani rzemieślnikiem, ani robotnikiem, ani inżynierem, ani nikim innym, czy to filozofem, psychologiem, czy marzycielem, a alchemikiem, a jego zadaniem jest badać naturę człowieka wraz z całym dobrodziejstwem mocy i siły, które człowiek dzierży. A im bardziej posuwa się naprzód, tym mocniej dostrzega, iż wszelkie, religijne, filozoficzne, psychologiczne, etyczne schematy, które próbuje się wciskać ludziom, to nic więcej, jak próba kradzieży człowiekowi jego najbardziej wartościowej esencji, która pozwala ludziom, by uprawiać magię.

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
3

Matka

Pewien rzeźbiarz stracił matkę a że był bardzo wrażliwym rzeźbiarzem w ogóle się tym nie przejmował. Gdy zamówił kolejny klocek drewna na rzeźbę wiedział jak będzie wyglądać. Postać nie przypominała matki choć napewno byka kobietą, miała drewniane włosy, drewniany nos, drewniane usta, nie miała serca.

Rzeźbiarz poprawiał swe dzieło aż w końcu uznał go za skończone i odstawił matkę na bok. Matka towarzyszyła mu teraz milcząco, była obok, pachniała żywicą i farbą. Praca dawała materialny sukces, kreacja młodego twórcy wciąż owocowała. Coś jednak narastało w sercu rzeźbiarza jak mech na starym pniu. Obawa przed utratą i brakiem kontroli zaczęła się objawiać ciągłymi bólami dłoni. Narzędzie pracy zostało sfatygowane. Lęk przed końcem był druzgocący a żeby nie powielać znanych już historii z dzieciństwa, młody artysta wiedział że musi działać. Dlatego kiedy już wiedział że nie może kontynuować pracy działał intuicyjnie i stanowczo. Chwycił dłuto i z całych sił rzucił nim w stojącą rzeźbę matki bez serca.

Teraz to ona uratowała mu życie i tak to widział.

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
12