O problemie z książką…
O problemie z książką…
Dziś będzie bardziej o problemie z książkami niż o samej książce. Wszystko zaczyna się w momencie, kiedy utwór literacki traci swą tzw. aktualność lub jest niezgodny z obowiązującymi zasadami powszechnego użytku, lub jego autor staje się persona non grata. Będzie o tym ostatnim.
Jeśli przestępca siedzi w więzieniu, pisze pamiętniki, udziela wywiadów przerabianych następnie na książki przez autorów – widmo, wszystko jest w porządku. Jeśli natomiast odnosi sukcesy, a potem trafia za kraty, a ma to związek z jego twórczością, to już są wątpliwości. Zwłaszcza jeśli wszystko zaplatane jest politycznie, ustrojowo i światopoglądowo.
Taki właśnie jest problem z Aleksandrem Omiljanowiczem. Właśnie przeczytałam jego „Szpiegowski nokturn” , wydanie z roku 1985 w nakładzie 40 000 tysięcy egzemplarzy. Jako mieszkanka Podlasia, znam doskonale historię popularności pisarza. Uchodził za wzór. Pisał o miejscach, w których żyliśmy. Uczęszczał na spotkania z młodzieżą i opowiadał o historii terenów przy przedwojennej granicy Polski. Jego powieści rozchodziły się jak ciepłe bułeczki. I nagle trach. Zmiana ustroju. Zmiana polityczna. Przełom lat 80/90. Ci, co do tej pory byli cacy, teraz są źli. Zły okazuje się Omiljanowicz. (jeśli jesteście zainteresowani, poczytajcie o nim). Czy zatem należy również negować je twórczość? Problem w tym, że jest to twórczość w pewnym stopniu uwarunkowana nie tylko historycznie, ale również politycznie.
Przeczytany przeze mnie tekst to trzy opowiadania dotyczące czasów przedwojennych i lat walki na dawnym pograniczu. Nie są złe. Warsztat pisarski solidny. Autor pisze: ” Przedstawionym wydarzeniom starałem się nadać formę opowieści sensacyjnej, by kronikarskim zapisem nie nużyć czytelnika”. Wszystko robi więc świadomie. Jak na literaturę przystało, nadaje faktom charakter epicki. Czyni to sprawnie. Tekst czyta się z zainteresowaniem. Przypomina mi kieszonkowe „tygrysy”, które czytali nawet ci, co innych książek nie czytali. Wspominając legendarne książeczki, zawsze widzę mego ojca w … toalecie. Jedyne miejsce, gdzie można było spokojnie poczytać, żeby dzieci nie przeszkadzały….
Treść opowiadań Omiljanowicza, zwłaszcza dwóch pierwszych, też przykuwa uwagę. Jakie ma źródła historyczne? Nie sprawdzałam. Kiedyś czytałam sporo o działalności szpiegowskiej przed drugą wojną na terenie Górnego Śląska. Było podobnie. Oczywiście zarówno „tygrysy” jak i inne opowieści tego typu, nie mogą być źródłem historycznym. Tak samo jak Sienkiewicz. Trzeci tekst jest już rzeczywiście polityczny, nasycony światopoglądem lat PRL-u. Ale ilu wybitnych poetów i pisarzy pisało „pod publiczkę”? Czy dzisiaj nie mamy tekstów na zamówienie, takich na przykład sponsorów?
Problemu nie rozwiązałam. I nie rozwiążę, bo zawsze takowy z literaturą będzie. Czy należy czytać Omiljanowicza, czy nie? – sami na to sobie odpowiedzcie.
Piękny, prawdziwy, smutny wiersz... Pozdrawiam :)
Dopóki się żyje , się żyje
... co jesz i co pijesz... :)
Recenzja zachęciła do przeczytania. Dzięki
:)