Mistrz

W zaułku Świętego Tomasza,
gdzie „Camelot” kusi gęstą czekoladą,
siedział “król” przy okrągłym stoliku,
na dębowym, twardym tronie.

Srebrne włosy opadały na czoło,
jakby same chciały dodać powagi.
W zmarszczkach migotało światło —
reflektor spóźnionej sławy.

Przed nim — pusta filiżanka.
A jednak pił z niej gorycz wspomnień.
Spojrzał na mnie oczami chłopca,
który dawno zjadł ostatnie ciastko.

Wtedy dostrzegł swoje wiersze w moich dłoniach
i cofnął się nagle do dni i nocy,
gdy słowa rodziły się w gorączce
a każdy wers był okrętem,
który miał nigdy nie zatonąć.

Przez sekundę był młody i nieśmiertelny,
potem westchnął teatralnie:
„A miałem umrzeć, nim starość mnie znajdzie.”
Złożył autograf z miną,
jakby sprzedawał bilet do własnej biografii.

Uśmiechnął się naprawdę —
nie jak aktor, lecz jak człowiek,
który właśnie wygrał małą bitwę z czasem.

*”Camelot” – krakowska kawiarnia

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0