Nasze publikacje - twórczość, artykuły i wpisy

1

Handel w necie

Aby sklep internetowy działał poprawnie i sprzedawał, podobnie jak sklep stacjonarny, musi mieć klientów. Klientami sklepu stacjonarnego są mieszkańcy okolicy. Klientami sklepu internetowego są internauci. Obydwa sklepy działają podobnie. Muszą powstać, zaopatrzyć się w towar, zaistnieć w świadomości konsumentów, pozyskać ich.

W przypadku sklepu stacjonarnego, prowadzonego na osiedlu lub w centrum miasta, sprzedawca może liczyć na przypadkowych przechodniów, którzy zainteresują się, widząc szyld sklepu, niekiedy otwarte drzwi.

Inaczej sytuacja wygląda ze sklepem internetowym. Jego nigdzie nie widać samoistnie.
Sklep internetowy przypomina sklep stacjonarny zbudowany na uboczu. Nikt nie przechodzi koło niego. Sklep nie jest widoczny. Mieszkańcy miasta nie wiedzą o jego istnieniu. Rolą właściciela takiego sklepu jest zadbanie o to, aby jak najwięcej osób dowiedziało się o jego otwarciu.
W tym celu stosuje się reklamy i ogłoszenia publikowane w prasie, bilbordy, plakaty, nagrania audio emitowane w radiu, niekiedy na targach, w komunikacji miejskiej oraz w innych miejscach, zazwyczaj dużych sklepach.
Właściciele sklepów internetowych mają do wykorzystania więcej możliwości niż właściciele sklepów stacjonarnych.

Oprócz reklam w prasie, radiu, telewizji, mogą reklamować się w internecie: w wyszukiwarkach, mediach społecznościowych, portalach branżowych, giełdach internetowych. Mogą publikować adresy swoich sklepów w katalogach stron internetowych i firm.

Mogą również skorzystać z artykułów sponsorowanych, pisać blogi, aktywnie udzielać się w mediach społecznościowych, głównie na fan page’ach i grupach, korzystając z technik linkowania.

Jeżeli te działania zostaną połączone z wezwaniem do automatycznego przejścia na stronę sklepu, zwiększą ruch na stronie oraz wpłyną na pozycjonowanie sklepu w wyszukiwarkach internetowych.

Podobne znaczenie ma umiejętne pisanie treści, opisów produktów, katalogów i grup. Zawarte w nich słowa kluczowe i frazy mogą znacznie ułatwić internautom odnalezienie sklepu w wyszukiwarce podczas wyszukiwania produktu. Pamiętajmy — liczy się tylko pierwsza strona wyników wyszukiwania.

Najprościej o biznesie: “Handel w necie”

❤️
0
👍
1
0
💡
0
0
📖
0
4

Gdybym zapomniał

Gdybym zapomniał jak pachnie lato
Ze słońcem truskawki zmieszane
Jak Twoje imię w ciszy brzmi
Zwłaszcza o czwartej nad ranem

Gdybym zapomniał kolorów
Którymi zdobisz moje myśli
Które wkładasz mi w dłoń
By móc mi się przyśnić

Gdybym zapomniał jednak
Zatrzymać czas gdy Cię widzę
By w bezdechu najdłużej wytrwać
I być z Tobą jak najbliżej

Gdybym zapomniał przypadkiem
Że to teoria bycia nikim
By udawać na poważnie każdy dzień
I fałszywe pisał dzienniki

Przypomnij mi wtedy proszę
Żeby jednak nie skakać w przepaść
Wtedy znów napiszę, że Cię kocham
Mimo, że wszystko inne jest nie tak

I może niemożliwe będzie zapomnieć
Bo bez Ciebie nic nie jest ważne
Choćby dziś skończył się świat
Jutro będę kochał Cię jeszcze bardziej

❤️
2
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
1

Marketing współczesny

W marketingu kluczowe znaczenie ma przekaz dostosowany do grupy odbiorców. Jeżeli klient zrozumie, co i dlaczego mu proponujesz, rozważy, czy faktycznie jest mu to potrzebne. Jeżeli Twoja oferta zaspokoi jego potrzeby i zrobi to lepiej niż oferta konkurencyjna, masz klienta. Jeżeli oferta nie jest zrozumiała, to nawet jeśli będzie najlepsza, nie pozyska klientów.

Oferta zrozumiała i idealnie dostosowana do jednej grupy odbiorców może nie być odpowiednia dla innej. Dlatego tak ważne jest sprecyzowanie: do kogo kierujemy swoje słowa. Jeżeli nie znamy odpowiedzi na wszystkie pytania, nie potrafimy sprecyzować grupy wiekowej, geograficznej czy finansowej, warto przeprowadzić badanie marketingowe, test zainteresowań, zrozumienia, oceny i wartości. Do tego bardzo dobrze służą kanały Social Media. Z rozmów, komentarzy, dowiadujemy się o poglądach innych, o ich wartościach, ocenach, potrzebach i możliwościach.

Dzięki nim możemy również sprawdzić, jak oceniają nasz produkt, jego prototyp, kolory, smaki, zrozumienie tekstu. Wszystko zależy od tego, co oferujemy i o co pytamy. Przykładowo: modne są dzisiaj produkty o smaku pistacjowym i ich zielone kolory. Faktycznie, atrakcyjnie wyglądają. Pamiętam, że kiedy byłam dzieckiem, jadłam lody pistacjowe. Były smaczne. Mimo to zawsze wybieram smak oraz kolor czekolady. Nawet nie próbuję eksperymentować. Jeżeli mam kupić jedną rzecz, musi mieć mój ulubiony smak. Oczywiście nie wszyscy myślą tak jak ja. Dlatego warto pytać.

Niektórzy marketingowcy proponują odważniejsze badania: zadaj pytanie, a odpowiedzią niech będzie wybór zakupu. Klient, który nie kupi podczas eksperymentu, nie kupi też po nim. To bardzo odważne podejście. Po długich rozważaniach zaczynam się przekonywać do tej teorii.
Zróbmy więc marketingowy eksperyment, na razie bez kupowania. Masz do wyboru krótki, prosty i przejrzysty poradnik marketingowy, który poprowadzi cię za rękę do osiągnięcia celu. Ukryty jest pod jednym z poniższych tytułów. Wpisz w komentarzu numer tytułu. Możesz ocenić, pod którym tytułem znajduje się ta wartość, albo który z nich byś wybrał, gdybyś mógł sobie na niego pozwolić. Masz problem? To może, którą książkę chciałbyś przeczytać, gdybyś otrzymał ją gratis.

1. Strategia wizualnej tożsamości i automatyzacja. Poradnik praktyczny dla przedsiębiorców i działaczy społecznych.
2. Strategia wizualnej tożsamości i automatyzacja: kluczowe narzędzia marketingu dla przedsiębiorców i fundatorów.
3. Praktyczny przewodnik po strategii wizualnej i automatyzacji dla przedsiębiorców i fundatorów.
4. Poradnik marketingowy dla przedsiębiorców i fundatorów.
Który tytuł wybierasz? Napisz odpowiedź w komentarzu.

Z serii autorskiej: Najprościej o biznesie: Test marketingowy

Obraz podglądowy: bbsmit z Pixabay
https://pixabay.com/

❤️
0
👍
1
0
💡
0
0
📖
0
1

Wichrowe wzgórza – obiecałam, że przeczytam

“Przeczytajcie tą książkę, proszę” – powiedziała odchodząc.
To była jedna z najciekawszych lekcji w szkole średniej. Również ostatnia z tego przedmiotu. Nauczyciel, może nauczycielka kończąc ją, żegnając się z nami całkowicie, poleciła przeczytać książkę “Wichrowe wzgórza”.

– Nie będziecie żałować. To najlepsza książka jaką czytałam. Nie jest lekturą, nie będziecie o niej pisać na maturze, ale na prawdę warto ją przeczytać. Zapisała na tablicy imię, nazwisko autora, tytuł, uśmiechnęła się i wyszła.

Zapamiętałam tytuł i obiecałam sobie, że na pewno przeczytam. Nie prędko, ale dotrzymałam słowa. Wcześniej często myślałam o książce, tytule, jej poleceniu, formie przekazu jakiego wcześniej nie doświadczyłam.

Kiedy wreszcie po latach wzięłam książkę do ręki, zaczęłam przeglądać ją, zaparzyłam się na piękną okładkę z wrzosowiskami, “widziałam” przed sobą osobę, która ją poleciła. Nauczycielkę. Wówczas jeszcze pamiętałam dokładnie kto to był. Dzisiaj widzę jedynie sylwetkę chodzącą przy tablicy kończąc lekcję. Pamiętam jak kreśliła na tablicy, jak bardzo to było dla niej ważne, a później jej wyjście z klasy. Do dzisiaj pamiętam jej słowa, spojrzenie, przesłanie, choć nie pamiętam nazwiska, przedmiotu jakiego uczyła. Tak więc przez lata czekałam na ten dzień. Nie miałam kiedy czytać, nie było na to czasu, ale w końcu, z ogromnej ciekawości sięgnęłam po polecaną pozycję.

Zgodnie z zapowiedzią, książka wciągnęła mnie bezgranicznie. Podziwiałam w niej wszystko, prawie wszystko. Podziwiałam opisy, łany moich ulubionych wrzośców, wyobrażałam sobie jak biegam po nich z rozłożonymi ramionami, radosnym uśmiechem. Widziałam nad nimi zachodzące słońce, ale ubolewałam nad losem nieszczęśliwego bohatera, który nie zasłużył na taką pogardę. W żaden sposób nie mogłam też zrozumieć tego, jak mógł sobie pozwolić na bycie tak okrutnym dla innych, jak inni byli dla niego. Zemsta. Ciężka zemsta. Ach.
Tego nie da się opisać. To trzeba przeczytać. Miłość, różnice klas, podziały, rozdarte serca, zawód, rozczarowanie, pogarda. Na koniec szaleństwo.

Książka niezwykle pokrętna, jak życie.

29 lipca 2024 r.

❤️
1
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
3

**

wiatr skradł mi myśli
a deszcz wypłukał strumień słów
mogłam zamilknąć

❤️
2
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
0

Franka

Falując fuknął na fartuch Franki
Franek Falus co lubił fanki.

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
0

𝗪 𝗺𝗿𝗼𝗸𝘂 Ł𝗼𝗱𝘇𝗶

𝑍𝑎𝑚𝑔𝑙𝑜𝑛𝑒 trafiło do mnie za pośrednictwem Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl Książka ta jest debiutem autora i naprawdę wzbudziła we mnie skrajne emocje, od zachwytu, przez irytację, aż po ponowny zachwyt. Nie jest to powieść z tych najchudszych, ponieważ Marcel Frątczak rozrysował swoją historię na ponad 500 stronach, a dodatkowym utrudnieniem podczas lektury była drobna czcionka, która przy moich problemach ze wzrokiem okazała się sporym wyzwaniem. Bywały momenty, gdy ta opowieść całkowicie mnie pochłaniała, ale zdarzały się też takie, kiedy przegrywała ze zmęczeniem i snem. Marcel Frątczak, autor tej powieści, to łodzianin z krwi i kości. Wychował się na Starym Widzewie, w chwili debiutu mieszkał na Bałutach, a Łódź, miasto mroczne i pełne sprzeczności, stała się nie tylko tłem, ale i bohaterką opowieści. Choć sam przyznaje, że w kryminale czuje się jeszcze jak gość, to właśnie ten gatunek okazał się dla niego naturalnym językiem do snucia historii o bohaterach 𝑍𝑎𝑚𝑔𝑙𝑜𝑛𝑒𝑔𝑜. Studiował romanistykę i filmoznawstwo, co widać w sposobie, w jaki konstruuje narrację, barwnie, filmowo, z wyczuciem rytmu i obrazowości. I choć bywa, że ten styl ciąży, to nie sposób odmówić mu literackiego talentu. To debiut z charakterem, z którego wyłania się głos, jeszcze nieoszlifowany, ale bez wątpienia wart usłyszenia.

Agata Kryspin, dziennikarka śledcza, oraz Michał Dziedzic, prywatny detektyw i były policjant, poznali się przypadkiem u Szymona Jastrzębskiego, na zaproszenie jego asystentki. Młody mężczyzna oferuje im ogromne pieniądze za odnalezienie chłopaka, który zaginął dwa lata wcześniej. Agata odmawia, bo nie ufa ludziom, którzy chcą ją wynająć, a dodatkowo ma własne plany, chce napisać książkę. Michał z kolei chętnie przyjąłby oferowaną gotówkę, ale para zleceniodawców znika równie tajemniczo, jak się pojawiła. To wystarczyło, by detektyw poczuł zaintrygowanie i postanowił sam odszukać Agatę, by zaproponować jej wspólne śledztwo.

Szybko dochodzą do podobnych wniosków. Czas Jastrzębskiego się kończył, a jego prawdziwa tożsamość budziła poważne wątpliwości. Domyślają się, że coś mu groziło, a sam Jastrzębski wraz z kobietą po prostu zapadli się pod ziemię. Michałowi udaje się ustalić, kim był zaginiony chłopak. Nazywał się Adrian Nadzieja. Dwa lata to dużo czasu . Chłopak mógł wyjechać i nie chcieć być odnalezionym, równie dobrze mógł zostać zamordowany. Ustalenie tego po takim czasie graniczy z cudem. Wszyscy zapamiętali tylko jedną rzecz z dnia jego zniknięcia, gęstą, niecodzienną jak na tę porę roku mgłę. Wyszedł z domu i przepadł, a co najbardziej uderzające, nikt przez te dwa lata go nie szukał.

Detektyw za wszelką cenę chce odkryć prawdę, czy chłopak żyje, czy też padł ofiarą zbrodni. Wierzy, że z Agatą mogą stworzyć niezły duet. Michał ma zmysł analityczny i lubi rozwiązywać zagadki, a Agata potrafi docierać do ludzi, rozmawiać z nimi i zdobywać ich zaufanie. Kobieta okazuje się dociekliwa, a z jej ustaleń powoli wyłania się portret Adriana. Chłopaka zagubionego, niespokojnego, który próbował nieustannie coś komuś udowodnić. Był świetnie zapowiadającym się studentem prawa, zdobył uznanie wykładowców dzięki swojej pracowitości. W wakacje postanowił dorobić, by móc kontynuować naukę, ale ta praca okazała się jego zgubą. Nagły przypływ pieniędzy sprawił, że zaczął wydawać więcej niż zarabiał, co wciągnęło go na przestępczą ścieżkę.

Nadużywanie angielskich słówek, zwłaszcza na początku książki, zupełnie nie przypadło mi do gustu. Ta moda, która coraz częściej wkrada się do języka polskiego, zamiast wzbogacać przekaz, jedynie mnie irytowała. W słownictwie Agaty takich wstawek było wyjątkowo dużo, co tylko pogłębiało moje zniechęcenie. Odniosłam wrażenie, że autor jest wielbicielem muzyki i przykłada do niej ogromną wagę, bo niemal za każdym razem, gdy bohaterowie trafiali do pubu, pojawiała się informacja o tym, co akurat leciało z głośników. Chwilami miałam wrażenie, że ta muzyka staje się ważniejsza od prowadzonego śledztwa. Być może w ten sposób autor próbował podkreślić, kim była Agata, zanim została dziennikarką. Nieustannie akcentuje jej upodobania muzyczne, co pozwalało mi sądzić, że również swoje własne.

Do mankamentów tej powieści zaliczyłabym jej sporą objętość i drobną czcionkę, choć doceniam krótkie, zwięzłe rozdziały, które nieco rekompensują te niedogodności. Początek powieści wydał mi się nieco chaotyczny, jakby autor miał pomysł na fabułę, ale nie do końca wiedział, jak ją zainicjować, by od razu przyciągnąć uwagę czytelnika. Wydarzenia przedstawione na początku wydały mi się mało prawdopodobne, jednak w miarę zagłębiania się w historię przestałam zwracać uwagę na te szczegóły, które początkowo mnie raziły.

Doceniam fakt, że autor nie uległ modzie na schematy rodem z zagranicznych produkcji. Zamiast szalonego tempa i sensacyjnych zwrotów akcji proponuje inteligentne, precyzyjnie poprowadzone śledztwo, w którym nie ma przypadkowości. Każdy trop, każda zdobyta informacja wypływa z logicznej i konsekwentnej pracy bohaterów, którzy działają poza policyjnymi strukturami. Dzięki temu opowieść zyskuje na autentyczności, a Adrian, zamiast pozostać jedynie nazwiskiem na liście zaginionych, zaczyna nabierać kształtów. Z kart powieści powoli wyłania się jego obraz człowieka z krwi i kości, a nie nazwiska w rejestrze zagubionych.

Dla mieszkańców Łodzi dodatkową atrakcją może być spacer śladami bohaterów po znanych ulicach i zaułkach. Dla mnie, osoby nieznającej miasta, te fragmenty raczej nużyły i dodatkowo spowalniały już i tak niespieszną akcję.

Zdecydowanie najwięcej uwagi autor poświęcił kreacji Agaty. Michał był tutaj bardziej tłem. Agata została przedstawiona w niezbyt korzystnym świetle. Wyrachowana, skupiona na sobie, traktująca ludzi instrumentalnie, niezdolna do stworzenia bliskiej więzi emocjonalnej. Jej związek z partnerem był relacją jednostronną, dziecko oddała siostrze, a bliskości szukała tam, gdzie nie powinna. Dla niej seks był substytutem więzi. Z kolei Michał nie potrafił utrzymać trwałej, prawdziwej bliskości z kobietami, wolał koncentrować się na śledztwie.

Agatę i Michała nie łączy praktycznie nic. Różnią się priorytetami, spojrzeniem na świat, nawet nie darzą się sympatią. Autor odrzucił możliwość flirtu między nimi. Zamiast współpracy pojawia się rywalizacja. Kto szybciej coś odkryje, kto nad kim zyska przewagę. Przestali działać razem, każdy idzie własną ścieżką. Śledztwo staje się dla nich nie tylko misją, ale i terapią, rozliczeniem z własną przeszłością. Adrian nie miał rodziny, matka alkoholiczka nią dla niego nie była. Chłopak wychował się na zdegradowanym osiedlu, nosił w sobie kompleksy i marzył o wyrwaniu się z szarości i codzienności. Agata i Michał podążają jego śladami, szukając nie tylko jego samego, ale i odpowiedzi na własne pytania.

W pewnym momencie fabuła skręca w stronę świata narkotyków, dilerów i uzależnionych. Autor słusznie pokazuje, że każdy narkotyk, szczególnie dla młodego człowieka, stanowi śmiertelne zagrożenie. Rodzi się jednak pytanie, czy tylko dla młodego? Czy dorosły, który sięga po używki świadomie, jest na nie bardziej odporny?

Niestety im bliżej końca, powieść dłużyła mi się coraz bardziej. Mimo że autor zadbał o detale i styl, z czasem książka stała się dla mnie zbyt rozwleczona. Gdy Agata wbrew ostrzeżeniom Michała rusza do mieszkania Konrada, wydawało się, że ta historia jest o krok od rozwiązania. Niestety rodzą się kolejne pytania. A może Adrian wcale nie zaginął? Może nie chce być odnaleziony?

𝑍𝑎𝑚𝑔𝑙𝑜𝑛𝑒 to nie jest klasyczny kryminał, raczej dramat psychologiczny z elementami śledztwa. Smutna, gęsta od emocji opowieść o zagubionych ludziach. Śledztwo prowadzone z mozołem, ale konsekwentnie. Każda nitka prowadzi dokądś, łączy się z inną, tworząc misterną strukturę. Końcówka, zamiast domknąć historię z przytupem, rozmywa się w przegadanym stylu. Zabrakło pazura. Styl eksperymentalny nie zadziałał.

Czy mgła uniosła się na tyle wysoko, bym dostrzegła to, co chciałam? Raczej nie. Książka mnie zmęczyła. Od trzeciej części zaczęłam czuć przesyt. Dialogi stawały się powtarzalne, z irytującym zwrotem „co nie” na końcu każdej niemal wypowiedzi. Autorowi nie można odmówić pomysłu i umiejętności, ale moim zdaniem chciał powiedzieć zbyt wiele na raz.

Mimo wszystko uważam, że 𝑍𝑎𝑚𝑔𝑙𝑜𝑛𝑒 to książka warta uwagi. Nie dla każdego, ale dla tych, którzy nie oczekują fajerwerków, a wolą śledztwo oparte na psychologii i mozolnej pracy. Dla tych, którzy cenią detale, głębię i autorską wizję. To nie porywający thriller, lecz spokojna, duszna opowieść, która niczym mgła osiada na czytelniku, wciągając w atmosferę niepokoju i niedopowiedzeń, gdzie emocje miały większe znaczenie niż spektakularne zwroty akcji. Jeśli tylko nie zniechęci Was jej długość, drobna czcionka i powolne tempo, to warto dać jej szansę. Bo to nie książka o zbrodni, ale o człowieku i jego zagubieniu.

Adrian, choć nie był święty, zasługiwał na to, by go odnaleźć. Autor pokazuje, że każde zaginione życie ma wartość. Książka momentami mnie irytowała, ale nie mogłam jej odłożyć. Wciągała, mimo powolnego tempa. Miała w sobie coś absorbującego. Doceniam ogrom pracy, jaki autor włożył w jej napisanie, ale gdy w końcu ujawnia, kto stoi za szajką narkotykową, nie poczułam zaskoczenia. Poczułam ulgę.

[…] 𝑐𝑧ł𝑜𝑤𝑖𝑒𝑘 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑡𝑤ó𝑗 𝑤 𝑐ℎ𝑤𝑖𝑙𝑖, 𝑤 𝑘𝑡ó𝑟𝑒𝑗 𝑝𝑜𝑧𝑛𝑎𝑠𝑧 𝑎𝑙𝑏𝑜 𝑗𝑒𝑔𝑜 𝑛𝑎𝑗𝑤𝑖ę𝑘𝑠𝑧𝑒 𝑝𝑟𝑎𝑔𝑛𝑖𝑒𝑛𝑖𝑒, 𝑎𝑙𝑏𝑜 𝑗𝑒𝑔𝑜 𝑛𝑎𝑗𝑤𝑖ę𝑘𝑠𝑧ą 𝑠ł𝑎𝑏𝑜ść. 𝐾𝑖𝑗 𝑖 𝑚𝑎𝑟𝑐ℎ𝑒𝑤𝑘𝑎. 𝑁𝑖𝑐 𝑝𝑟𝑜𝑠𝑡𝑠𝑧𝑒𝑔𝑜.

❤️
1
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
0

𝗠𝗶ł𝗼ść 𝘄 𝗰𝗶𝗲𝗻𝗶𝘂 𝘄𝗼𝗷𝗻𝘆, 𝘁𝗮𝗷𝗲𝗺𝗻𝗶𝗰𝗮 𝘄 𝘀𝗲𝗿𝗰𝘂 𝗵𝗶𝘀𝘁𝗼𝗿𝗶𝗶

Egipt od zawsze rozpala wyobraźnię. To miejsce pełne znaków, symboli i tajemnic, które od wieków kuszą marzycieli, odkrywców i ludzi wrażliwych na piękno przeszłości. W takiej właśnie scenerii, na styku tego, co duchowe i historyczne, rozpoczyna się opowieść o uczuciu, które dojrzewa na tle wielkiej historii. Wiktoria Gische w swojej nowej powieści prowadziła mnie przez świat fascynacji, lęku i miłości. Wszystko zaczyna się od spotkania dwojga młodych ludzi i papirusu, który skrywa więcej niż tylko słowa. W tle przemyka cień nadchodzącej wojny, zmieniającej wszystko, co znane i bezpieczne.

Czytając pierwszy tom dylogii 𝑀𝑖ł𝑜ść, 𝑤𝑜𝑗𝑛𝑎 𝑖 𝑡𝑎𝑗𝑒𝑚𝑛𝑖𝑐𝑎 𝑝𝑎𝑝𝑖𝑟𝑢𝑠𝑢 poczułam głębokie wzruszenie i ogromny podziw dla autorki. Z każdą stroną historia Lei wnikała we mnie coraz mocniej, poruszając struny, o których istnieniu prawie zapomniałam. Ta opowieść otworzyła przede mną świat, który wcześniej znałam jedynie powierzchownie, a jednocześnie poruszyła moje serce i nawiązała nić porozumienia z moją wrażliwością.

Zachwycił mnie język tej prozy, piękny i dojrzały, niosący emocje, które zostają na długo po zamknięciu książki. Doceniam też ogrom wiedzy, którą autorka dzieli się z taktem i wyczuciem, nie przytłacza, ale otwiera oczy na to, co nieznane, zapomniane, a przecież tak ważne. Obraz okupowanego Krakowa, bohaterowie z krwi i kości, decyzje podejmowane pod presją lęku i miłości, wszystko to tworzy opowieść, która zostaje w myślach i sercu na długo.

Myślę, że kiedyś nie potrafiłabym jeszcze docenić takiej historii. Może jako młoda dziewczyna nie odnalazłabym w niej niczego dla siebie. Dziś, z bagażem doświadczeń i większą dojrzałością, czuję, że właśnie takie powieści dają mi najwięcej. Otwierają drzwi do przeszłości, uczą empatii, pokazują ludzką twarz historii, której przez lata nie chciałam poznawać z podręczników. Teraz chłonę ją z pasją i wdzięcznością, odnajdując w niej nie tylko dramat, ale też siłę, miłość i nadzieję.

Drugi tom zapowiada się równie poruszająco. Serce ściska mi się na myśl o niebezpieczeństwie, które zbliża się do Lei i Merlina. Czuję niepokój, ale też ogromną ciekawość. Chcę wiedzieć, co skrywa tajemniczy papirus, ale przede wszystkim pragnę być przy bohaterach w ich walce o przetrwanie, o prawdę, o miłość. Chcę przeżyć z nimi każdą chwilę, nawet tę najtrudniejszą.

Początek powieści może zmylić. Opisywane zdarzenia tuż po śmierci króla Setiego I, czyli około 1279 roku w Egipcie, mogłyby sugerować, że to powieść przygodowa. Dwóch patriarchów weszło w posiadanie tajemniczej mapy, na której zaznaczono miejsce ukrycia ogromnego skarbu. Wiedząc, że działają wbrew prawu, postanowili schować mapę w niedokończonym grobowcu i zabrać ją podczas pogrzebu króla Setiego. Spisek jednak został odkryty, a za zdradę groziła im jedyna możliwa kara. Mapa pozostała w ukryciu.

Od tamtych zdarzeń minęło ponad 600 lat. Tajemnicza mapa trafiła przypadkiem podczas wykopalisk w grobowcu faraona Setiego w ręce nastoletniej córki słynnego niemieckiego archeologa Karla Burgscha. Dziewczynka z niewiadomych sobie powodów ukrywa znalezisko i dopiero po latach przyznaje się do niego ojcu, ponieważ sama nie potrafi rozszyfrować mapy.

Historia nabiera tempa, a akcja przenosi się do Berlina w 1924 roku, gdy Merlin po raz pierwszy spotyka Leę, która od razu robi na nim niezatarte wrażenie. Później, gdy autorka opisuje, co dzieje się w mieście po dojściu Hitlera do władzy, 𝑀𝑖ł𝑜ść, 𝑤𝑜𝑗𝑛𝑎 𝑖 𝑡𝑎𝑗𝑒𝑚𝑛𝑖𝑐𝑎 𝑝𝑎𝑝𝑖𝑟𝑢𝑠𝑢 zaczyna klimatem przypominać 𝐶ó𝑟𝑘ę 𝑓𝑎ł𝑠𝑧𝑒𝑟𝑧𝑎 Joanny Jax. Różnica polega jednak na tym, że powieść Wiktorii Gische rozgrywa się w środowisku ludzi zafascynowanych historią i kulturą Egiptu, a nie wśród artystów, jak u Jax. Mimo to w obu książkach pojawia się podobny obraz rodzącego się nazizmu, przejęcia władzy przez Hitlera i narastających prześladowań Żydów, co wynika z wiernego odwołania się do faktów historycznych.

Egipt to kraj pełen tajemnic i sekretów czekających na odkrywców, więc nie dziwi, że wciąż przyciąga pasjonatów, a dla niektórych staje się wręcz obsesją. Merlin Engel pokochał historię starożytnego Egiptu od chwili spotkania zadziornej i tajemniczej dziewczynki, która spontanicznie podarowała mu wisiorek z egipskim krzyżem życia, zostawiając sobie podobny. Mimo upływu lat pozostał jej wdzięczny za tę lekcję i wciąż nosił w pamięci jej obraz.

Gdy Hitler doszedł do władzy, świat naukowców oburzał się, że nie wolno było otwarcie wyrażać poglądów innych niż te narzucone przez partię rządzącą. Ojciec Merlina nie zgadzał się z tą polityką, ale nie miał żadnego wpływu na sytuację. Mógł jedynie bezsilnie się jej przyglądać. Autorka znakomicie opisuje niemiecką propagandę, która wzbudzała emocje społeczne bez względu na ich rodzaj, dzieląc ludzi zgodnie z zasadą „albo jesteś z nami, albo przeciwko nam”. Merlin głośno i emocjonalnie krytykował tę propagandę, co potwierdzało siłę i cel jej działania.

Gdy Lea i Merlin spotkali się po raz pierwszy, od razu przyciągała ich jakaś niewidzialna siła. Może to była zasługa łańcuszka z wisiorkiem? Później los zetknął ich ponownie, na wigilijnym spotkaniu zorganizowanym przez hitlerowskich dygnitarzy, na którym obecność była obowiązkowa. Lea niemal od razu wyjawia Merlinowi, że jest córką cenionego niemieckiego profesora i polskiej Żydówki, co w ówczesnej rzeczywistości czyni ich znajomość niemożliwą do kontynuowania wobec narastającej w Niemczech nienawiści. Lea na własne oczy widzi, do czego doprowadziła faszystowska propaganda, która zgotowała Żydom los pełen cierpienia. Cudem uchodzi z życiem, gdy próbuje pomóc bezbronnemu starcowi zaatakowanemu przez chłopców z Hitlerjugend. Wtedy decyduje się na ucieczkę do Kairu wraz z ojcem, gdzie próbują wspólnie rozszyfrować tajemniczy papirus, niestety bez powodzenia.

Merlin oficjalnie nie popiera ideologii Hitlera, ale zafascynowany historią dołącza do nazistowskiej organizacji badawczej Ahnenerbe, założonej przez Heinricha Himmlera w 1935 roku. Nie wie jeszcze, że ten wybór skomplikuje jego życie, a na losy jego i Lei wpłynie tajemniczy zwój. Stają po przeciwnych stronach, z przyjaciół przemieniając się we wrogów. Czy miłość zdoła pokonać nienawiść, którą wywołała chora ideologia? Czy zakazane uczucie przetrwa w świecie pełnym strachu, uprzedzeń i bezlitosnej propagandy?

Lea wraca do Polski, do matki, a w Krakowie doświadcza okrutnej rzeczywistości okupacji. Niemcy traktują Polaków jak podludzi, a Żydzi nie mają żadnych praw. Lea nienawidzi okupantów i próbuje tę nienawiść przenieść na Merlina, lecz serce bywa silniejsze niż rozum. Świat, który znała, legł w gruzach. Ludzie snują się ulicami ze zwieszonymi głowami, na Plantach brakuje rozmów i śmiechu dzieci. Czarna chmura okupacji przysłoniła jej ukochany Kraków. W jej sercu miłość toczy walkę z nienawiścią. Matka radzi słuchać serca, bo ono wie najlepiej. Jeśli uczucie jest prawdziwe, przetrwa wszystko. Ani wojna, ani fakt, że Merlin jest Niemcem, tego nie zmienią. Jeśli mężczyzna kocha kobietę, nigdy nie będzie jej wrogiem. Przy nim zawsze będzie bezpieczna i będzie mogła mu zaufać.

𝑀𝑖ł𝑜ść, 𝑤𝑜𝑗𝑛𝑎 𝑖 𝑡𝑎𝑗𝑒𝑚𝑛𝑖𝑐𝑎 𝑝𝑎𝑝𝑖𝑟𝑢𝑠𝑢 to przepięknie opowiedziana historia, która trafiła prosto w moje serce. Wiktoria Gische prowadzi losy Lei i Merlina powoli i z wyczuciem, subtelnie, pozwalając poczuć to, co niewypowiedziane, i zanurzyć się w emocjach dojrzewających wraz z bohaterami. Przyjemnie było obserwować, jak ta niezwykła relacja rozwijała się latami. Nie było im łatwo, zwłaszcza gdy Hitler doszedł do władzy. Podziwiam talent i wiedzę autorki, która napisała tę książkę z ogromną pasją i zaangażowaniem, posługując się piękną polszczyzną i dbając o każdy detal, co bardzo sobie cenię.

Ta powieść to niezwykle ciekawa historia osadzona w latach trzydziestych, nawiązująca do dziejów starożytnego Egiptu. Fabuła wypełniona jest intrygującymi faktami, odkryciami i zagadkami historycznymi. Śledziłam losy bohaterów przez tragiczne wydarzenia poprzedzające drugą wojnę światową, widząc historię z różnych perspektyw osób, które mimo woli znalazły się po przeciwnych stronach nierównej walki. Szczególnie imponująca była postawa Lei, która mimo rozterek i strachu walczy o swoją miłość, wspierana przez mądrą i silną matkę. To piękna, wzruszająca książka, która pozostawiła mnie z tysiącem myśli i emocji, które długo nie chciały ucichnąć. Z drżeniem serca sięgnę po kontynuację, bo przed bohaterami jeszcze wiele dramatycznych wydarzeń. Co zwycięży? Miłość czy nienawiść?

Dziękuję Wiktorii Gische za tę opowieść. Za to, że potrafi dotknąć duszy, wzruszyć, że obudziła we mnie coś głębokiego i prawdziwego. To nie była zwykła lektura. To było doświadczenie, które nie zapomnę.

❤️
1
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
13839404142434450