Kategoria: wiersze

2

na krawędzi snu

ona przyszła

jakby pamiętała to miejsce

z innego życia

brzeg podnosił się i opadał

jakby oddychał razem z nią

morze nie miało wody

tylko senną mgłę

 

on czekał

jak czekają ci

którzy już raz utracili miłość

 

nie było imion

nie było słów

tylko pamięć ciała

nie całowali się

rytuał nie zna pośpiechu

ich oczy nie szukały cudu

one nimi były

stali się kochankami

spóźnionymi o jedno życie

 

potem odeszła
nie w gniewie
nie w żalu
jakby ktoś przywołał ją
z innego brzegu

horyzont wchłonął

jej sylwetkę łagodnie

jakby czas zrezygnował z istnienia

on został
i czekał z nadzieją
że kiedyś
znów przyjdzie

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
2

Schowane pod innym kolorem

 

Jeśli miłość ma kształt
To na pewno nie jest sercem
Nie wiem jak narysować jej znak
Ale mieści się w Twojej ręce

Jeśli kochać można w kolorze
To nie jest on czerwony
Czasem ma oczu Twoich blask
A czasem jest kameleonem

Jeśli miłość można usłyszeć
To nie brzmi jak fortepian
To słów Twoich dźwięk
I wtedy gdy się uśmiechasz

Jeśli można bez Ciebie żyć
To na pewno tak nie potrafię
Może kolejne dni nie przyjdą już
I wtedy będzie mi łatwiej

Schowaj tylko proszę tę miłość
Nawet do najgłębszej kieszeni
Bym jak najbliżej Ciebie mógł być
I żeby nikt już tego nie zmienił

 

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
4

W Kanie

część I

Samirę o oliwkowej skórze

(jest aniołkiem?),

zbudził trzask szyby,

jakby pękała noc

a niebo krzyczało.

Najbardziej chciała uchronić marzenie

o miejscu, w którym śmiech

nie cichnie.

Nie będzie tu cudu,

dziś nie pojawi się

Prorok, Mesjasz

ani Chrystus.

Drzewo rodowe Samiry

spłonęło.

Zostały tylko

osmalone gałęzie,

bez liści.

Ubrana w obce spojrzenia,

zamknęła spiżowe drzwi

duszy.

Spogląda teraz przerażonymi,

hebanowymi oczyma

na świat, a ten woła:

“Uśmiechnij się,

przecież zostałaś

wśród żywych!”

część II

Samira:

Patrzysz na mnie,

jakbyś widziała święty obrazek.

A ja uczę się oddychać cicho,

żeby nikt nie słyszał,

że żyję.

Nie chcę być aniołkiem,

nie pamiętam Kany.

Pamiętam krzyk matki

i popiół na chlebie.

Jest we mnie wstyd,

że przeżyłam,

braciszek był młodszy

o jedno uderzenie serca.

Nie umiem się uśmiechać.

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
2

kolce

zetnę dla ciebie

bez zmiłowania róże

dla ulgi

nie dla piękna

bo mam w sobie

kolce nieposłuszeństwa

a żadna z nich

nie będzie twoją ozdobą

będą cierpiały

gdy usłyszą

trywialne “sto lat”

jakby jeszcze

miało coś

między nami

trwać

podaruję ci również

uśmiech w celofanie

i już

nie będę ładna

nie będę spokojna

miła

wyrozumiała

wyjdę bez makijażu

nie schowam gniewu

w koronkach sumienia

zrobię siebie

po swojemu

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
0

***

kruszę cię w dłoniach

jak najdroższy kryształ i

myślę tylko o tym, żeby

nie wciągnąć się na stałe

 

numery telefonów są zbędne

jak wydrukowane na papierze poradniki guru sukcesu

jesteśmy pokoleniem, które kocha zbierać odpady i śmieci

może dlatego właśnie w łonie społeczeństwa

rośnie niezdolny do samodzielnego istnienia człowiek

i wydaje się, iż stanowi on ideał, brakujące ogniwo

pomiędzy małpą a nadczłowiekiem

ostatnie ogniwo łańcucha, na którym trzymają

jak na krótkiej smyczy, ludzkość zaprzęgniętą

do wyścigu szczurów

 

patrzę na to społeczeństwo, które nieustannie

bierze udział w biegu, w którym pomiędzy biegaczy

trafia kulawy szczur, któremu należy się pierwszeństwo,

aby przypadkiem nie poczuł się wykluczony.

 

może zastanawiasz się, dokąd do zmierza,

ale moje myśli biegną bez końca,

nie widzę w tym kierunku, sensu, ani celu.

to wyłącznie podróż.

 

wyciągam z kosza co lepsze wnioski.

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
3

wyznanie czy wyzwanie?

widziałam wiatr
jak włosy rozpuścił
i potargany wracał do domu

widziałam deszcz
co stopy przemoczył
nie wchodząc w żadną kałużę

widziałam nas
przez dziurkę od klucza
choć klamka już dawno zapadła

o miłości!
wyrwij mi pióro
bym nie pisała nic
do wiosny

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
0

Lato

Na zielonej gałęzi siedzi,

O słońcu  za słabym wciąż ględzi,

Nie wystarczy mu zawierucha,

O kosmosie doniesień słucha,

Że w mieście Ankarze posucha,

Niespokojne, nieprzewidywalne, dziecinne.

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
2

Gdy wers …

Gdy wers …

Gdy wers oddechu nie wstrzymuje
A papier nie przyjmuje spowiedzi,
Gdy nocna cisza zamyka powieki
Kończę rozmowy z własnym sumieniem.

Coraz trudniej siebie rozpoznaję.
Piszę – muszę ze sobą rozmawiać.
By nie utonąć w milczącym krzyku.

Wiersz przechowa cień mego istnienia.

 

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
17891011121317