Cała prawda

Tytuł książki: Ani słowa prawdy Autor książki: Jacek Piekara

Cała prawda

Dziś o całej prawdzie w sprawie książek nie posiadających ambicji bycia wielkimi. Książki owe mają dostarczyć rozrywki w różnej formie, mogą śmieszyć, mogą straszyć lub po prostu być zlepkiem liter, o których szybko się zapomina. Przy takich książkach człek spracowany odpoczywa, oddycha innym powietrzem, nie zawsze musi być świeże. W każdym razie po takie pozycje literackie czasami się sięga. Nawet trzeba. Kiedy człowieka do ziemi przybije ambitna lektura, oddech jest wskazany. Wśród takich opowieści są lepsze, gorsze lub do niczego. Żeby wiedzieć do jakiego gatunku dana rzecz należy, obowiązkowo trzeba ją przeczytać. Takim właśnie nastawieniem sięgnęłam po „Ani słowa prawdy. Opowieści o Arivaldzie z Wybrzeża” Jacka Piekary. Tytuł, w połączeniu z okładką, od razu mnie zachęcił. Żadnej ściemy. Żadnego łapania czytelnika na lep z gatunku „hit roku, z życia wzięte”czy tym podobne bzdury. Na okładce facet z brodą, ni to święty ni to czarnoksiężnik, obok jakaś wypacykowana lala i z tyłu jeszcze ktoś tam. Autor stawia sprawę jasno – nic tu prawdą nie jest. Znaczy się mamy fantasy w całej okazałości.
W czytaniu utwór okazał się być całkiem przyjemny. Ot takie połączenie baśni dla dzieci z baśniami arabskimi dla dorosłych, takiego Tolkiena z Sapkowskim i fantazji z rzeczywistością. Mieszanina pozornie wybuchowa, ale pozwalająca na chwilę wytchnienia pomiędzy ambitnymi pozycjami wybitnych.
Każde opowiadanie, bo są to takowe, ma dokładny opis miejsca akcji, uczestników i samą akcję. Łączy je oczywiście tytułowa postać, która idealna nie jest i to jest jej najlepszą cechą. Arivald swoje za uszami ma i chwała mu za to, bo jest bardziej ludzki. Jego działalność jednym się podoba, drugim nie. I to też jest fajne. Napisałam „fajne”? Takie słowa w recenzji? Oczywiście, bo cała książka jest po prostu fajna. Ma sporą dawkę humoru. Nie takiego, że tarzamy się na matce ziemi ze śmiechu. My się po prostu uśmiechamy, podziwiając działalność Arivalda. On też się uśmiecha, jeśli udaje mu się sprawę załatwić do końca. A jest tych spraw dziesięć. Rozwiązywane są nie tylko dzięki ruchom różdżki i zaklęciom. Nasz bohater ma siłę w rękach, co pozwala mu załatwić wiele spraw dzięki owej sile w mięśniach.
W sumie więc dostajemy do ręki książkę, przy której odpoczywamy, ale na którą nie wnerwiamy się, mówiąc, iż naiwna i pozbawiona sensu. Ba, ta książka nadaje się nawet dla tych, co nie przepadają za fantasy (a autorka niniejszej recenzji takową jest). Bo nie przegina w żadnym miejscu. Wszystkiego jest tu w normie. Jeśli więc jesteście miłośnikami ambitnej niszowej literatury, ale chcecie odpocząć, polecam Arivalda i jego przygody. Łącznie z dobrą kawą, a może nawet kieliszkiem czegoś więcej (jest przed dwudziestą drugą, zatem nazwy nie wymieniam).

❤️
1
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 Komentarze
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
0
Chętnie poznam Twoje przemyślenia, skomentuj.x