kartografia5 (4)
Zanim podejdę – rozkładam cię w myślach,
jak żebro wyjęte spod skóry snu.
Z twoich słów wyciągam krtań,
badam struny – wiem, który dźwięk
cię zdradzi, zanim otworzysz usta.
Zerkam pod paznokcie – tam chowasz
gniazda strachu, ślady od obgryzania
czasu, który cię nie oszczędził.
Wiem, gdzie skóra jest cieńsza,
gdzie pęknie, gdy spojrzę za mocno.
Twoje rzęsy – zasłona na rany.
Twoje ręce – mapa błagań,
których nie wyszeptałeś nikomu.
Pod językiem trzymasz gwoździe –
widzę je, zanim spróbujesz nimi krwawić.
Rozbijam cię w ciszy jak lustro –
z odłamków czytam twoje myśli,
każda z nich błyszczy solą,
każda jest mięsem na moje ostrze.
Nie dotykam – wystarcza mi oddech,
żebyś poczuł, jak zrywam z ciebie skórę.
Nie mam litości. Mam precyzję.
Przesuwam wzrok jak skalpel po twoich żyłach.
Wiem, gdzie śpisz w sobie najgłębiej,
gdzie chowasz potwora z dzieciństwa,
który szepcze ci w kręgosłup, kiedy drżysz.
Zanim mnie zaprosisz, już tam jestem.
Siedzę ci w klatce piersiowej,
liczę oddechy, sortuję wspomnienia.
Podchodzę ostatnia – kiedy już wiesz,
że nic nie ukryjesz. Bo ja wiem.
Zanim podejdę, jestem w tobie cała –
i nie masz już dokąd uciec.
Bardzo ciekawy wiersz.
Dziękuję
Dobrze się czytało 🙂