Zanim podejd臋 – rozk艂adam ci臋 w my艣lach,
jak 偶ebro wyj臋te spod sk贸ry snu.
Z twoich s艂贸w wyci膮gam krta艅,
badam struny – wiem, kt贸ry d藕wi臋k
ci臋 zdradzi, zanim otworzysz usta.
Zerkam pod paznokcie – tam chowasz
gniazda strachu, 艣lady od obgryzania
czasu, kt贸ry ci臋 nie oszcz臋dzi艂.
Wiem, gdzie sk贸ra jest cie艅sza,
gdzie p臋knie, gdy spojrz臋 za mocno.
Twoje rz臋sy – zas艂ona na rany.
Twoje r臋ce – mapa b艂aga艅,
kt贸rych nie wyszepta艂e艣 nikomu.
Pod j臋zykiem trzymasz gwo藕dzie –
widz臋 je, zanim spr贸bujesz nimi krwawi膰.
Rozbijam ci臋 w ciszy jak lustro –
z od艂amk贸w czytam twoje my艣li,
ka偶da z nich b艂yszczy sol膮,
ka偶da jest mi臋sem na moje ostrze.
Nie dotykam – wystarcza mi oddech,
偶eby艣 poczu艂, jak zrywam z ciebie sk贸r臋.
Nie mam lito艣ci. Mam precyzj臋.
Przesuwam wzrok jak skalpel po twoich 偶y艂ach.
Wiem, gdzie 艣pisz w sobie najg艂臋biej,
gdzie chowasz potwora z dzieci艅stwa,
kt贸ry szepcze ci w kr臋gos艂up, kiedy dr偶ysz.
Zanim mnie zaprosisz, ju偶 tam jestem.
Siedz臋 ci w klatce piersiowej,
licz臋 oddechy, sortuj臋 wspomnienia.
Podchodz臋 ostatnia – kiedy ju偶 wiesz,
偶e nic nie ukryjesz. Bo ja wiem.
Zanim podejd臋, jestem w tobie ca艂a –
i nie masz ju偶 dok膮d uciec.