Miesięczne Archiwum: październik 2025

aptekarka 0

Najlepiej żywokostem….

Tytuł książki: Aptekarka Autor książki: Magda Skubisz

Najlepiej żywokostem

Koleżanka podrzuciła mi cztery książki, które okazały się być jedną w czterech częściach. Podrzucając, minę miała nietęgą. Oznaczało to, że ma kłopoty z oceną owej częściowej powieści, a ja mam albo je rozwiać, albo potwierdzić. Jak zwykle w takich okolicznościach, postanowiłam przeczytać, choćbym miała przy czytaniu usypiać. Odłożyłam pierwszą część do kolejki, pozostałe na razie na bok.
Pozycja literacka przesuwała się do przodu, aż wreszcie dotarła do celu czyli moich rąk. „Saga rodu Tyszowskich” część pierwsza „Aptekarka”, autorka Magda Skubisz. Najpierw poczytałam co na okładce z przodu i tyłu. Zabrzmiało feministycznie, bo ma to być opowieść o silnej kobiecie. Potem, że będzie o zielarstwie, czemu nie, zioła rzecz dobra, ale kiedy wyczytałam, że to błyskotliwy romans już mnie trochę zniechęciło. Do romansów generalnie nic nie mam, ale to nie moja bajka i unikam ich jak diabeł święconej wody. Potem na tylnej okładce była charakterystyka bohaterów, w tym owej dziewczyny, co to „odebrała wyprzedzające epokę feministyczne wychowanie”. Ba, nawet emancypacyjne! Zaraz, zaraz, to drugie było pierwsze. Wszak niejaki Prus coś tam o emancypantkach napisał. A tu mamy rok 1854, czyli całe czterdzieści lat przed powieścią i trochę więcej przed przyznaniem kobietom praw wyborczych w co niektórych krajach.
W każdym razie bohaterka była prekursorką zarówno jednego jak i drugiego zjawiska. Była aptekarką, co nie oznacza, że pracowała w aptece. Mówić językiem bardziej współczesnym była po prostu zielarką, znachorką, babką, szamanką, czyli leczyła ludzi metodami naturalnymi. Jak każda tego typu osoba leczyła dobrze, o czym później powieść napisał Dołęga – Mostowicz zmieniając jedynie rodzaj żeński na męski. Nasz aptekarka zbierała zioła, robiła w moździerzu lecznicze maści i inne medykamenty. Była tak zajęta swoim rzemiosłem, że nie miała czasu się wymyć i zawsze była brudna.
Powieść skupia się na żywokoście, zwłaszcza na jego korzeniu. Katja, bo tak ma na imię aptekarka, wykopuje korzeń i leczy nim pana ze dworu. Akurat w trakcie czytania, dorwał mnie ból kolana. A może spróbować? Poszłam do sklepu zielarskiego na moim osiedlu i zapytałam o ten korzeń. Oczywiście! Katja miała rację! Na szczęście nie musiałam szukać korzeni, bo w sklepie był już gotowy olej żywokostowy.
I to był największy pożytek z lektury przyniesionej przez koleżankę. Reszta właściwie po mnie spłynęła. Nie odnalazłam owych elementów empancypacyjno – feministycznych, o romansie nie wspominając. Ale spoko, w porzo, to dopiero pierwsza część, pewnie będzie to w następnych. Treść przeciętny dawny gimnazjalista streściłby na dwóch, góra trzech stronach zeszytu w jedną linię. Dlatego też utwór liczący trzysta stron, drukowany dość dużą czcionką, przeczytałam szybko, ale beznamiętnie.
Szok przyszedł potem, kiedy w sieci znalazłam opinie o „Aptekarce”… większość pozytywna… Czyżby ze mną coś było nie tak?

❤️
1
👍
0
0
💡
1
0
📖
0
0

[Jesteś, który jesteś]

Zgubienie sensu, strach i trud – są wpisane w nasze życie, które tylko czasami bywa poezją.

Życie jest prozą, życie jest prozą codziennych dróg.
Droga do Boga, jest drogą naszej codzienności(…)

❤️
2
👍
0
0
💡
0
1
📖
0
0

Urodziny

Dziś są moje urodziny, taki inny dzień
Lekka mrzawka, tak jak lubię,
spacer w wielką dal
pośród kotów, psów, rodziny,
szczęście zbieram – mam 50 lat

❤️
3
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
0

[Jesteś, który jesteś]

“Też tak masz?”

W deszczowe dni
Jeszcze bardziej
koresponduje(my)
z SerceM

❤️
2
👍
0
0
💡
0
0
📖
1
0

***** *

Płytki oddech.
Powietrze waży zbyt wiele.

Wewnątrz
pęka cisza,
sypie się człowiek
jak liść
z własnego drzewa.

❤️
2
👍
0
0
💡
0
0
📖
1
0

Gwiazdozbiory

Niektórzy niosą w sobie pył,
co zna język pierwszego światła.
Z ich spojrzeń sypie się milczenie,
lekkie jak popiół po stworzeniu.

Spotkanie z nimi
to jak dotknąć mapy nieba,
którą ktoś spisał snem,
a nie atramentem.

Mówią ruchem gwiazd,
przemykają przez orbitę serca
bez dźwięku,
jak wspomnienie, które nie chce zgasnąć.

❤️
2
👍
0
0
💡
0
0
📖
2
0

Dużo wcześniej



Szkoda —
że los wybrał inną drogę
niż ta, którą wymarzyliśmy w ciszy.
Nic nie zyskaliśmy,

a jednak —
nie wiemy,
czy gdyby potoczył się inaczej,
byłoby lepiej.

Los wymknął się z rąk,
jak piasek z niedomkniętych dłoni.
Może to było właśnie darem?
Skąd pewność,
że inaczej byłoby lepiej?

Inni zadecydowali o naszym losie,
o każdym kroku,
który mógł być nasz,
a nie był.

Naszym największym grzechem
była łagodność,
schowana odwaga,
zbyt miękkie serca,
które ufały zbyt długo.

Powinniśmy byli się postawić —
choćby raz,
choćby światu.

My szliśmy bez głosu,
z zamkniętymi oczami,
wierząc, że prowadzi nas dobro.

A to tylko słabość
udawała wiarę,
zaufanie było jak miękkie dłonie,
które nie potrafią chwytać życia.

Powinniśmy byli powiedzieć „nie”,
nawet szeptem.

Powinniśmy byli odejść,
pragnąc żyć po swojemu —
z brawurą, iskrami, miłością,
nie tuzinkowo,

dużo wcześniej,
gdy serce jeszcze tańczyło.
Powinniśmy byli odejść,
nim świat zamknął się w ramach.

Żyć po swojemu —
z odwagą wiatrów,
z miłością, co nie zna granic,
z iskrami — nie w szarości,
dużo wcześniej.

Nie po cichu,
nie w półśnie —
dużo wcześniej.

Od zawsze każdy ruch
powinien być własny.

Od zawsze —
powinien być własnym oddechem,
nie tylko echem cudzych słów —
szmerem, rozmytym tłem.

Złapani na lasso,
utarci, niepogodzeni z losem,
który nie pyta —

starzejemy się w cieniu,
bez siebie, bez marzeń,
bez nadziei —

jak rzeki bez ujścia,
bez odrobiny spełnienia,
bez złotego piasku.

❤️
2
👍
0
0
💡
0
0
📖
1
0

umeblowanie

gwiazdy zakrywają ciemność

w spojrzeniu naczynia
ubranego w człowieka
jest wnętrze

niewzruszone
jakby nigdy nie zostało oderwane
od piękna bałaganu

w chwili milczenia

❤️

3

👍

0

0

💡

0

0

📖

0

1234567