5G
czy maszyna może napisać coś swojego?
automat nie odczuwający
lęku
węży wewnątrz
– wiją się w zimnym gnieździe z żył
spokojnie oddycha
miłości
kiedy pozostaje
to co odeszło
mechanicznie pompuje powietrze
prosto w noc
współczesna twórczość literacka w świetle historii
kwiat to kwiat
korzeń łodyga woda
ziemia słońce i cień
to poruszające nim powietrze
błękitna wyspa
czująca nieważkość owada i świata
jak podcinany dzień
co nie przestaje się czerwienić
kwiat to ty
to czego nie potrafię wyrazić
i coś jeszcze
czas niesie w sobie miejsce jemu obce
pierwiastek drogi –
lęk pierwszych kroków serca w drugą stronę
– pulsują we mnie chwile
nim oddalą się falami
przenikną membranę światła
pamięć rozmazuje nas
w zamknięciu kruszą się słowa
na obce dźwięki
nasze słońce w szklanej szkatułce
trójkolorowe nad horyzontem nocy
gdzie jesteśmy clinique happy*
a kropka jest wydłużonym przecinkiem
Zapowiedź na tylnej okładce – zachęcająca. Da mnie oczywiście. Będzie coś kryminalnego. Na dworze upał. W domu cicha klimatyzacja. Nic, tylko siedzieć i czytać. Mrocznie może być, bo póki prądu nie wyłączą, jest wszystko spoko i w porzo. Zatem do czytania.
„Gorączka i krew” Sire Cedric zapowiadała się zatem ciekawie. Jak na rozrywkę w upalny dzień. Miała być thrillerem, fantasy i powieścią w stylu gotyckim. I o dziwo, mimo iż rewelacyjna nie jest, te założenia spełniła.
Wszystko zaczyna się kryminalnie. Są makabryczne morderstwa, jest ucieczka z miejsca zbrodni, jest policja w postaci jego i jej. Ona ma skomplikowany życiorys, on też do łagodnych nie należy. Rozpoczyna się śledztwo. Schemat tradycyjny, ale to też bywa zapowiedzią dobrego dalszego ciągu. I rzeczywiście następuje. Na czterystu stronach mamy rozwiązanie zagadki. Jeśli nawet nie całej, to gust czytelnika w trakcie lania się spiekoty z nieba, zaspakaja.
A co jest pomiędzy? Niektórzy twierdzą, że pomieszanie z poplątaniem. Inni – całkiem zgrabna intryga. W każdym razie mnie najbardziej zainteresowało pojęcie, że powieść nawiązuje do tradycji gotyckich. A tu jak wiadomo, czarne duchy, czarna magia, czarne msze. Wszystko na czarno. Sceneria też czarna. Niekoniecznie mowa o kolorze. Bo stara stodoła też może być czarna, jeśli rządzi w niej czarny charakter. Czy przypomina czarne gotyckie zamki, w których rządził nie mniej czarny książę lub hrabia? Teraz zamków nie ma, ale stodoły owszem są. Jeśli zatem akcja dzieje się w czasach zwanych współczesnymi, stodoła funkcję zamku pełnić może.
Teraz zajmijmy się elementami fantasy. Też są. Ale o dziwo, te mają zawiązek ze światem duchów i to białych, czyli pozytywnych. Taki jeden pojawia się i pomaga. Nie, nie w sensie fizycznym. Wspiera jak na ducha przystało – duchowo.
Cóż, jeszcze w powieści mamy… Postacie ze świata realnego. Policjanci dobrzy i tacy trochę niedobrzy w znaczeniu, przepraszam za określenie, idioci, co to nie kumają, nie rozumieją i ślepo wykonują polecenia zwane rozkazami. To stały element powieści kryminalnej, kiedyś zwanej u nas – milicyjną.
Czas na podsumowanie. „Gorączka i krew” to mieszanina wszystkiego i wszystkich. Próba przeniesienia gotyckiego strachu w nasze czasy. Pomieszanie horroru z thirllerem, rzeczywistości z magią, realizmu z fantastyką. Pomysł na powieść bardzo dobry. Realizacja – w normie, chociaż nie podrywa z fotela. Może właśnie dlatego, że wszystkiego jest za dużo. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów przerzucałam szybko kartki do końca utworu. Ale nie świadczyło to o owym słynnym „wciągnięciu” przez treść. Po prostu czułam przesyt ilością elementów. Ciekawiło mnie głównie, czy ludzie przeżyją i nie trafi ich przysłowiowy sz….
Mimo to powieść polecam jako lekturę rozrywkową. Zwłaszcza na upalne dni. Nie trzeba przy niej wiele myśleć.
Dusza jest niezwykle lekka, zwiewna,
ciąży jedynie pod wpływem przeżyć,
jak ciało pod wpływem grawitacji.
Czasami waży tyle, co myśli, czuje.
Kiedy dokładasz do niej ciężkich
niczym głaz doświadczeń, upada.
Potem znów wstaje, lekka jak oddech.
Lecz gdy chronisz ją, dokładając lekkie pióra,
podąża z cichym tchnieniem wiatru,
unosi się niczym pył
na wietrze,
prowadzona subtelną wyobraźnią.
Przecina jak słońce ciszę poranka.
Wznosząca się niczym ptak na skrzydłach marzeń,
unosząc się z nurtem nadziei i pragnień.
Lekka, zwiewna, niezatrzymana.
Dusza jest niezwykle lekka,
zwiewna,
ciąży jedynie pod wpływem przeżyć,
jak ciało pod wpływem grawitacji.
Czasami waży tyle, co myśli.
Kiedy dokładasz
do niej ciężkich niczym głaz przeżyć,
doświadczeń,
upada.
Potem znów wstaje,
podnosi się
lekka jak oddech.
Gdy chronisz ją,
dokładając zwiewne pióra,
unosi się,
podąża za tchnieniem wiatru,
niczym pył
prowadzona subtelną wyobraźnią.
Porankiem jak słońce przecina ciszę.
Wznosząc się niczym ptak
na skrzydłach marzeń,
nadziei, pragnień.
Wolna.
Niezatrzymana.
... co jesz i co pijesz... :)
Recenzja zachęciła do przeczytania. Dzięki
:)
Bardzo ciekawa, mądrą myśl... :)
Fajna gra słów :)