W Kanie
część I
Samirę o oliwkowej skórze
(jest aniołkiem?),
zbudził trzask szyby,
jakby pękała noc
a niebo krzyczało.
Najbardziej chciała uchronić marzenie
o miejscu, w którym śmiech
nie cichnie.
Nie będzie tu cudu,
dziś nie pojawi się
Prorok, Mesjasz
ani Chrystus.
Drzewo rodowe Samiry
spłonęło.
Zostały tylko
osmalone gałęzie,
bez liści.
Ubrana w obce spojrzenia,
zamknęła spiżowe drzwi
duszy.
Spogląda teraz przerażonymi,
hebanowymi oczyma
na świat, a ten woła:
“Uśmiechnij się,
przecież zostałaś
wśród żywych!”
część II
Samira:
Patrzysz na mnie,
jakbyś widziała święty obrazek.
A ja uczę się oddychać cicho,
żeby nikt nie słyszał,
że żyję.
Nie chcę być aniołkiem,
nie pamiętam Kany.
Pamiętam krzyk matki
i popiół na chlebie.
Jest we mnie wstyd,
że przeżyłam,
braciszek był młodszy
o jedno uderzenie serca.
Nie umiem się uśmiechać.
proszę odebrać pocztę wewnętrzną
Dziękuję. Wydaje mi się, że dokładnie tak zrobiłam jak napisałaś, a nadal na stronie wyświetlam się jako M.M Ale to…
Pewnie taka, że jedni wiedzieli na co kupują bilety, a drudzy kupili w ciemno z nadzieją, że będzie ubaw. Cytując…
Ciekawe spostrzeżenia. Nie da się potwierdzić i nie da się zaprzeczyć, ale zanim odpowiem prześpię się z tym tematem i…
Witaj, Z oficjalnego konta ponieważ właśnie pracuję nad kodami, a robię to często na żywo. Dziękuję za miłe słowa i…