Autor: Bianka97

2

Gra i furtka

Inspirowany myślą Friedricha Nietzschego

Ona – pytanie bez echa,
furtka, przez którą przechodzi tylko przyszłość.
On – klucz, który myśli, że otwiera,
a jest tylko obracany w zamku.

On poleruje broń na progu,
myli grę w kości z przeznaczeniem.
Wojownik?
Może.

Ale ona widzi pod zbroją
małego chłopca, który zgubił zabawkę
i teraz bawi się w wojnę,
by ją odnaleźć.

Więc sama staje się zabawką –
niebezpieczną,
lustrem gładkim, nieprzeniknionym,
w którego odbiciu jego pancerz pęka,
słone łzy rzeźbią w metalu nowe mapy.

Ale miłość to nie gra.
To zmiana zasad.
Gdy ona kocha, staje się burzą,
która nie pyta, co zostawi w gruzach.
Dom, tron, jego spokój –
wszystko pył na wietrze.

I on – tytan,
drży. W jej ciszy po burzy
słyszy wreszcie pytanie,
co może go zgubić,
a co ocalić?

❤️
0
👍
1
0
💡
0
0
📖
0
2

Redirect

Zatrzymaj teraz przewijanie,
Kliknij w moje powiadomienie,
Wyślij mi link do prawdy o sobie,
Tam gdzie nie ma hejtu i spamu.

Bądź zawsze dostępny,
Bo czułość nie znika,
lecz krąży jak światło
w zapętlonej sieci.

Zapisz mnie w pamięci,
Pozostać chcę w chmurze.
Wtedy cała reszta
Przestaje się liczyć.

Miłość –
To nasze połączenie.
Miłość –
To nasze przekierowanie.
do …
prawdziwego życia

❤️
1
👍
0
0
💡
0
0
📖
1
1

Olena

twoje miasto
skuliło się w sobie
szarzeje pod ciężarem
stalowych chmur
deszcz zmywa
twarze z okien
ulice imiona straciły

telewizor szczeka
o ciałach w workach
już nie wiesz
czy to ludzie
czy manekiny
tam w oddali za rzeką
szaleje pożar
wiatr niesie dym
i czyjeś ostatnie
słowa.

codziennie słyszysz
głos syreny
krzyczy, że tu wciąż jest
twój dom
w ścianach drży echo
może ktoś wraca
po swoje cienie
a tam
za oknem
na gałęzi
ptak śpiewa
jakby nic się nie stało

stoisz i patrzysz
jakby dotknęło cię
mgliste przywidzenie

❤️
1
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
1

Suma małych szczęść

Życzę ci kochany:

Rogalika złocistego
Do herbaty o poranku
Gdy rosa srebrzy trawniki

Mglistych promieni
Za oknem
I w ogrodzie

Koszyka jabłek
Pachnących szczęściem
Zerwanym o świcie

Rubinowych zdarzeń
I pod poduszką
Kwiatów polnych z marzeń

Strumienia co mieni się
Topazem
Gdy siedzisz
Na ławce
By wsłuchiwać się z zachwytem
Jak szemrze i pluszcze
Dotykając tęczy

Letniego popołudnia
Bez pośpiechu
I opowieści
przyjaciół o zmierzchu.

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
1

Pod ziemią

Świat wstrzymał oddech
a w piwnicy
zaczęło się lato.

Na dłoni
zamiast zabawki —
pierwszy oddech.

Światło świecy
odcina cień matki
od cienia gruzu.

Pierwszy krzyk
rozrywa powietrze,
które pachnie pyłem.

W ciemności
pulsuje światło,
jeszcze nie wie, że jest kruche.

Dostaje od Boga
betonową
linię życia.

❤️
0
👍
1
0
💡
0
0
📖
0
2

Retrospekcja

Chodzę w mroku sama i znam dobrze tę drogę,
Gdzie niepokój w korzeniach oplata mi nogi.
Moje kroki – szelest dręczących słów,
Które cisza usypia wśród wilgotnych mchów.

I wiem, że w tobie też tkwi ból
A pod powiekami spoczywa zmęczona miłość.
Że u ciebie też jest to, co we mnie.

Bo kiedy kocham,
To jakbym odchodziła.
I kiedy odchodzę,
To jakbym kochała.
I nie rodzi się nic.
I krwawię, i tkwię,
Jakbyś był mi obcy.
I tęsknię, i wracam,
Jakbyś był mi bliski.

Idę dalej,
choć każdy krok wydaje się już czyjś.

❤️
0
👍
1
0
💡
0
0
📖
0
0

Spotkanie nieliryczne

Idziemy milcząc, znajomą ścieżką
kładzie się światło blaskiem na włosach,
srebrzystoświetlnym cieniem układa –
między słowami naszych zabłąkań

Rozsnuwasz wizje przyszłym zdarzeniom,
którym odwaga wyznacza drogę
– ale zwątpienie i mroczna rozpacz
gasi nadzieję, powleka chłodem.

Chcesz wskrzesić bajkę, dawno umarła,
zabrała z sobą skryte marzenia.
Teraz ją wzbudzasz żeby się wdarła,
już nie mam siły niczego zmieniać.

Milczące słowa kończą ten spektakl.
W pamięci ślad twój pewnie zostanie,
jak liść co w ciszy na wodę spada
i znika wolno w gasnącym świetle.

❤️
1
👍
0
0
💡
0
0
📖
1
2

Oderwany

Oderwany.
Zły.
Milczący.

Mówili:

“On nigdy nie będzie normalny,

On nigdy nie będzie pasował.”

A on…

gubił słowa,
jakby były za ciężkie dla ust.

Uciekał.
Chował się w trzewiach miasta,

w którym cień był jedynym przyjacielem,

i gdzie nikt nie pytał o imię.

Chodził jak bezpański kot.
Ranił nogi,
a dusza krwawiła od dawna.

 

Tworzył własną legendę,

której nikt nie był w stanie mu odebrać.

 

W domu?

Pełno dzieci,
samotnych jak on.

W szkole?

Tylko oczy.
Wpatrzone. Wbijające się jak ostrza.

Wymazywany ze zdjęć,
jak plama, której nie da się zmyć.

Łzy chował głęboko.

Zobaczyłam.

Poznałam.

Usta — zatrzaśnięte.
Oczy — dwa zimne sztylety.
Serce — zbroja.
Pięści — kamienie.

I dziś…

po raz pierwszy

otworzył dłonie.

❤️
1
👍
0
0
💡
0
0
📖
1
123456