Nasza mitologia5 (2)

Przyszła do mnie koleżanka na kawę, bo akurat dostałam w prezencie koniak. Zamiast ciastek do kawy przyniosła ze sobą książkę. Położyła obok mojej filiżanki i ciężko westchnęła. Otóż wzięła sobie do serca mój apel o poznawanie rodzimej historii słowiańskiej, zwłaszcza wierzeń, kupiła książkę o zachęcającym tytule, ale… Nie da rady jej czytać. To nie dla niej, inżyniera po politechnice. To pozycja dla magistra każdej filologii słowiańskiej, a nawet klasycznej. Jako że ja takowa jestem, przyniosła mi owe wydawnictwo w prezencie.
Kiedy wyszła, zabrałam się za czytanie… Miała rację. Książka Michała Łuczyńskiego „Mity Słowian, śladami świętych opowieści przodków” jest książką naukową i z pojęciem mitologii jako historyjek o bogach, nie ma wiele wspólnego. Nie spodziewajcie się zatem opowieści o walce Peruna ze Żmijem. Pewnie więcej dowiecie się o Thorze i nie będzie to Chris Hemsworth. Jeśli również nie posiadacie podstawowych wiadomości z językoznawstwa, bo uciekły te ze szkoły średniej, też będziecie mieć kłopoty w zrozumieniu tekstu. Nie jest to również książka do czytania po obiedzie czy przed snem. Ją się studiuje, analizuje, często powraca do przeczytanych stron. Słowem, jak za starych dobrych czasów, kiedy takiego studenta filologii polskiej można było bez trudu rozpoznać w gmachu uczelni. Łazi to to i czyta. I właśnie takie czasy koleżanka mi przypomniała. Poczułam się jak studentka. I jako taka postaram się tę książkę scharakteryzować.
Pozycja Łuczyńskiego jest niezwykle cenna w poznawaniu wszelkich mitologii. Autor w bardzo precyzyjny sposób analizuje praktycznie wszystkie dostępne mu opowieści, by wykazać ich obecność w słowiańskich wierzeniach. Mamy odwołania do historii afrykańskich, azjatyckich i oczywiście europejskich. Wszystkie oczywiście prowadzą na Słowiańszczyznę. Towarzyszą im mapki z rozmieszczeniem głównych motywów. Czy wiecie, że opowieść o zaślubinach Nieba i Ziemi obecna jest w siedemnastu mitologiach? Większość oczywiście przekazywanych ustnie lub wynikających z pozostałości w języku społeczności. Wszak nasz Perun pozostał jako taki sobie normalny piorun… Pochodzenie człowieka jako „wyrosłego z ziemi” obecne jest w dziesięciu…A Bóg jako gość, naczelna opowieść o powstaniu państwa polskiego ( wizyta u Piasta) też funkcjonowała w innych częściach świata. Poczytacie również o naszej Wandzie (Wędzie), co to nie chciała Niemca. Nie chciała – fakt. Ale dlaczego? Oj, feministki będą zadowolone. I zdradzę Wam tajemnicę – to nie ona popełniła samobójstwo. Łuczyński pisze o tym w rozdziale „Wróg ośmieszony”. Większość więc motywów związanych z wierzeniami ma wspólne jądro.
Poza tym dużo w książce odwołań do zagadnień językoznawczych. Nic dziwnego. Po najstarszych opowieściach nie zachował się praktycznie żaden ślad „pisany”. Dlaczego? Autor też to wyjaśnia. Szukając więc tego, co było, trzeba zająć się językiem. W nim jest bardzo dużo pozostałości po dawnych bogach, obrzędach i wierzeniach.
Jeśli więc macie ochotę na studiowanie pozycji naukowej z zakresu humanistyki, polecam. Jeśli szukacie opowieści z fabułą i akcją – odradzam.