przestrzeń
5 (2)

Dla mnie byÅ‚eÅ› kimÅ› innym. Może to odbicie dziaÅ‚aÅ‚o jak zwierciadÅ‚o wklÄ™sÅ‚e – zbliżyÅ‚eÅ› siÄ™ za bardzo i nagle wszystko stanęło na gÅ‚owie? Obraz pÄ™kÅ‚, a ja zobaczyÅ‚am CiÄ™ bez ram, bez filtra, bez tej wersji, którÄ… chciaÅ‚eÅ› mi pokazać.

 

WidziaÅ‚am CiÄ™ wtedy caÅ‚ego – nie tylko Twoje dobre Å›wiatÅ‚o, ale i cienie. WidziaÅ‚am to, co CiÄ™ uksztaÅ‚towaÅ‚o, te drobne pÄ™kniÄ™cia lÄ™ku i bruzdy strachu. SÅ‚yszaÅ‚am też same koszmary, które drapiÄ… od Å›rodka, ciche jak Å›nieg spadajÄ…cy na dach w Å›rodku nocy.

 

DawaÅ‚am Ci przestrzeÅ„ na każdÄ… TwojÄ… naturÄ™ – na Twojego wewnÄ™trznego wilka, na zagubionego chÅ‚opca, na wojownika, estetÄ™, buntownika, ignoranta, prymitywnego chama. To Ty decydowaÅ‚eÅ› kim przy mnie być i byÅ‚eÅ› kimÅ› po prostu dobrym… w tym, kim byÅ‚eÅ›. ZakreÅ›liÅ‚am tylko cienkÄ… liniÄ™, za którÄ… stojÄ™ ja i nigdy nie chciaÅ‚am jej przesuwać, tak samo jak nigdy nie chciaÅ‚am przesuwać Twoich granic. WÅ‚aÅ›nie za to chciaÅ‚am szanować Ciebie.

 

Byłam gotowa być obok każdej Twojej głupiej decyzji, bo wiem, że każdy z nas potrafi błądzić jak ćma lecąca do płomienia. I kocham w Tobie to błądzenie, bo ono jest o tym, że żyjesz, że się szarpiesz, że próbujesz.

 

Powiedz proszę, dlaczego nie mogliśmy się pięknie różnić? Kto miałby zdradzić swoją naturę, choćby jej kawałek? Myślę, że to byłoby gorsze niż każda kłótnia — udawać, że jesteśmy kimś innym, żeby tylko mniej bolało.

 

Mówisz: dopamina. ZapomniaÅ‚eÅ› o oksytocynie, o serotoninie, o noradrenalinie, o tych wszystkich chemicznych drobnostkach, które sklejajÄ… nasze spojrzenia w jedno na krótkie minuty. Ale przecież to nie tylko chemia – to ciepÅ‚o Twojej dÅ‚oni na moim karku. To Twój oddech, który czuÅ‚am na czole, kiedy jeszcze wierzyÅ‚am, że tak blisko nie można kÅ‚amać.

 

To też byÅ‚eÅ› Ty – tak samo prawdziwy jak ten dzisiejszy. Tak samo czuÅ‚y, jak brutalny, zwyczajny, nieprzewidywalny. Nie wierzÄ™ Ci, kiedy mówisz, że jesteÅ› okreÅ›lony. Wiem, że pod warstwÄ… codziennych słów masz głębiÄ™, która mogÅ‚aby zalać caÅ‚e moje miasto, gdybyÅ› tylko odważyÅ‚ siÄ™ otworzyć zapory. JesteÅ› bez brzegu, a jednak caÅ‚y.

 

W jakiÅ› sposób wciąż CiÄ™ kocham. W tym, co kruche i w tym, co twarde jak kamieÅ„. Kocham to, że możesz być porcelanÄ… i gÅ‚azem. Å»e potrafisz milczeć tak gÅ‚oÅ›no, że aż boli. Å»e Twój potencjaÅ‚ jest jak nasiono w suchym ogrodzie – wystarczy kropla, a wyroÅ›nie las.

 

Może kiedyÅ› to zrozumiesz. Może kiedyÅ› sam siebie zobaczysz tak, jak ja CiÄ™ widziaÅ‚am – odbitego nie w krzywym lustrze, ale w moich oczach, które nigdy nie chciaÅ‚y CiÄ™ wykrzywiać.

 

Czy jeszcze kiedyś pozwolisz sobie być wszystkim, czym możesz być? Czy potrafisz uwierzyć, że w Tobie też jest coś, co nie potrzebuje zbroi? Że w zwyczajności też mieszka cud? Co byś zrobił, gdybyś już nie musiał być silny? Czy kiedy śpisz, czujesz, że ktoś wciąż Cię trzyma? Czy pozwolisz się kiedyś pokochać bez walki? Czy umiałbyś zostać, gdyby nikt Cię nie potrzebował? Czy wiesz, że czasem wystarczy, że po prostu oddychasz?

 

K.

Oceń klikając:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 Komentarze
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
0
Chętnie poznam Twoje przemyślenia, skomentuj.x