Autor: Te.n Jot

0

***

Artysta – odpad przemysłowy w procesie obróbki sztuki.

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
0

Mindset

Dominacja, pieniądze, seks, władza, siła – czy są bardziej realne elementy, które składają się na rzeczywistość? Można powołać się na koncepcję ideałów, jednak, jakie ma to znaczenie inne, niż skrywana w człowieku wyższość nad istotami, które tychże ideałów lub atrybutów nie posiadają? Nie trudno przecież dowieść, że skoro jest wyższość pewna, nawet wyższość moralna, jest zatem dominacja, w ten też sposób każdy ideał można sprowadzić albo do kwestii dominacji albo siły, której człowiek potrzebuje i którą często czerpie, powierzchownie, nawet jeśli, to jednak.

Nie da się przecież ukryć, iż w momencie, gdy człowiek przekroczył w sobie pewną istotę, która dotychczas stanowiła wyłącznie obraz społeczeństwa, które oczekuje i wymaga, zdaje się człowiek zyskiwać pewną siłę, która od tej pory staje się jego sprzymierzeńcem i przekleństwem – udręką, cierpieniem, samotnością i smutkiem.

Nie jest możliwe również, by przestał istnieć dualizm. Weźmy na ten przykład postać Maurycego, który to przecież jest głównym bohaterem opowieści. Zdaje się, iż osiągnął on jeden z najwyższych poziomów ludzkiego uduchowienia. Czy oznacza to, że wpisuje się w obraz, który podsyłają nam social media? Wręcz przeciwnie – jest temu tak daleki, iż dla przeciętnego, mniej biegłego człowieka, który ograniczony przez płytką inteligencję własnego życia, nigdy nie byłby skłonnym, czy bardziej nawet – nigdy nie byłby w stanie zakatalogować Maurycego, jak człowieka uduchowionego. Być może jest to wynikiem silnej więzi z ego, być może przepaścią pomiędzy tym, kim Maurycy się wydaje, a obrazem uduchowienia, które serwują social media.

Z uwagi jednak na rozległą świadomość Maurycego, doskonale zdaje sobie sprawę, jako człowiek, iż ego jest tym, co człowieka kształtuje i stanowi element adaptacji do otoczenia lub adaptacji otoczenia do do samego siebie. Jednak tym, co jest najistotniejsze, a co Maurycy podkreśla niejednokrotnie, jest pewna etapowość pozyskiwania kontroli nad własnym życiem. Podstawą tej kontroli jest świadomość tego, iż człowiek w ogóle żyje, a zatem jest to świadomość bardzo fizyczna i pierwotna, jest to właśnie ludzki instynkt. Drugim, najważniejszym aspektem człowieka jest jego intelekt, który pozwala mu zrozumieć, jak świat oraz życie funkcjonują. Wiedza ta jednak wiąże się z ego, ponieważ ego stanowi bezpośredni obiekt doświadczeń życia, a bezpośredniość ta kształtuje ludzką drogę oraz wolę. Finalnym aspektem, którego osiągnięcie jest możliwe wyłącznie w momencie, gdy człowiek zrozumie, jak funkcjonują rzeczywistość oraz życie, jest możliwość kształtowania i tworzenia życia, od jego podstawowej, fizycznej formy, przez formę mentalną, która oznacza intelekt, aż po ten metafizyczny pierwiastek, który niegdyś określono jako magię. I dlatego magię właśnie, lecz magię jako pewną sztukę, a na pewno sztukę prowadzenia swego życia, Maurycy ukochał najbardziej. Nie jest on ani artystą, ani rzemieślnikiem, ani robotnikiem, ani inżynierem, ani nikim innym, czy to filozofem, psychologiem, czy marzycielem, a alchemikiem, a jego zadaniem jest badać naturę człowieka wraz z całym dobrodziejstwem mocy i siły, które człowiek dzierży. A im bardziej posuwa się naprzód, tym mocniej dostrzega, iż wszelkie, religijne, filozoficzne, psychologiczne, etyczne schematy, które próbuje się wciskać ludziom, to nic więcej, jak próba kradzieży człowiekowi jego najbardziej wartościowej esencji, która pozwala ludziom, by uprawiać magię.

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
0

***

Jeśli mam możliwość kochać człowieka, muszę mieć też możliwość żywić do niego pogardę. W innym przypadku możliwość kochania staje się przymusem, a przez to kochanie przestaje istnieć.

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
0

***

Być sobą, to być ponad sobą

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
2

***

Stały, niestabilny związek.

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
0

Pomiędzy alfą a sigmą

Obróbka bytu w atmosferze zajmuje sporą ilość czasu. Kumulusy, które suną z powolna po niebieskiej autostradzie, wydają się siedliskiem wszelkiego natręctwa myśli, dlatego w momencie, gdy akurat szlifuję charakter z użyciem drobnoziarnistego papieru, czytam rodzinne strony. Są mi miłe i bliskie, a gdyby ktoś zapytał, czym jest życie, najpewniej tylko się uśmiechnę i nic nie powiem, ponieważ starać się udzielić odpowiedzi to albo wpadać w ekstazę, uniesienie, przepych istnienia i wszelką radość lub, jak niejednokrotnie ma to miejsce, rozsypać się w rozpacz tak dotkliwie, iż najpłytsze słowo staje się bezkresem łez i doliną uciemiężenia.

Można też, jak robią to analityczne mózgi, poddać koncepcję życia rozkładowi na czynniki pierwsze, co pozwala na stworzenie definicji, jednak definicja ta pozwala wyłącznie na zabawę w boga, nigdy jednak, w sposób bezpośredni, w sposób spirytualny, nie otwiera nas na realną prawdę na temat życia, która nie jest jakimś tam rodzaje wiedzy, ale doświadczeniem samym w sobie.

Przewracam w głowie kolejną, rodzinną stronę, a przewrót ten sprawia, iż czuję, że stanąłem na nogi. Czyżbym dotychczas patrzył na świat od złej strony, a może, w całkowicie błędnej pozycji na regale, wybrałem jedną z tych książek, które nie wróżą nic dobrego. Dopiero teraz zastanawiam się nad tym, iż gdyby ktoś zechciał mnie rozebrać, stałbym się podobny do postaci Konan z Naruto. Całkowicie złożony z kartek papieru, a może nawet książek, może tylko rysów postaci, może tylko pomysłów, gdybym zdjął to wszystko z siebie, nie zostaje ze mnie nic, tylko pustka. Co z tego, że na moich mięśniach, które wiją się wokół kośćca jest skóra. To, bardziej niż realność, wyłącznie pewnego rodzaju symbolika. To tylko ciało żywe, które nie jest niczym, a tylko ogromnym programem, którego celem jest reprodukcja. Teraz jednak myślę, iż zanim w ogóle możliwe będzie, by jakakolwiek strona, która stanowi element mojego istnienia, wypłynęła na powierzchnię, bym mógł ją zapisać na odrębnej kartce, muszę zejść do samego ciała. Bo czymże jest moje ciało? Jest tym, co ciało podnieca i zadowala. To chyba najprostsza definicja ciała, jako organizmu żywego, który zdołał zorganizować swoje komórki w formę, którą ktoś dumnie nazywa człowiekiem, a dla mnie stanowi nic więcej, jak najbardziej ułomne i jednocześnie doskonałe zwierzę. Również zabójcze, co bezbronne, równie niezdatne do egzystencji w warunkach, które osiągają ekstremum, co zdolne tereny, gdzie warunki te występują, zdominować i niemal poddać własnej woli.

Pytam zatem siebie, czymże jest moje ciało i sama myśl, że to ciało posiadam i jest ono moje, podnieca mnie dziwnie. Jakbym nagle doznał dziwnego rodzaju oświecenia, które umożliwi mi dalszy rozwój, ponieważ oto dopiero teraz sięgam po przeklętą siłę, której nadano wiele imion, a niemal każde z tych imion nosi w sobie zalążek zła i poddane było przez stulecia demonizacji.

 

Wypadałoby jednak, nie wiem dlaczego, rozpocząć od stwierdzenia, iż wróciłem do pisarstwa. Nie mówię, że jest mi do czegoś potrzebne, ale na pewno jest ono nierozłączne. Pisarstwo to moje jestestwo, a im bardziej jestem tego pewien, tym mocniej wierzę, iż pisarstwo to najbardziej bezużyteczne z egotycznej perspektywy zjawisko. Nie robi się przecież nic więcej, jak finalnie zamyka całego siebie w głowie, byle tylko wyłowić z życia coś więcej, co już był lub będzie, nigdy nie jest jednak namacalne, a jednak pisarz, chociaż nigdy tego samodzielnie nie dotknie, przekazuje to czytelnikowi w taki sposób, iż on już może dotykać słowa, które dla pisarza są bardzo ulotne. Dlatego jestem najbardziej bezużyteczną formą życia, która dla współczesnego świata pełni najbardziej pożyteczną funkcję. Ale dla samego siebie, czy mogę mówić, że żyję, gdy piszę? Nie, mogę jednak śmiało powiedzieć, że nie żyję, gdy piszę, a moje życie dzieje się poza pisaniem i wtedy jest ono na tyle prawdziwe, iż potrafi przysłonić mi całe pisarstwo, bym zapomniał o nim na chwilę i dopiero teraz rozumiem, iż to wcale nie życie męczy mnie, samo w sobie, ale pisanie, ponieważ nigdy nie ucieknę od życia poprzez pisanie, wręcz przeciwnie, nawet, jeśli puszcze się pędem, to wyłącznie na zderzenie czołowe z tym własne życie. Natomiast poprzez życie toruje sobie drogę ucieczki od pisania, nawet jeśli na krótką chwilę, to właśnie poprzez tą chwilę doświadczam życia bezpośrednio, namacalnie, w realny, intymny sposób.

Wydaje się, iż jakikolwiek, egoistyczny pożytek ze sztuki pisania odziera tąże sztukę z jej walorów, a z pisarstwa czyni samo tylko pisanie, które hierarchizuje w głowie myśli, pozwala ułożyć emocjonalny chaos w bardziej strawną konstrukcję. Lecz jeśli takie pisanie miałbym zamienić w pisarstwo, potrzeba stworzyć ogromny świat, który podzielę na ludzi, miejsca, zdarzenia i tak dalej. Cała rozciągłość tego świata spycha na drugi plan aspekt analitycznego pisania, natomiast pierwszeństwo przejmuje estetyka pisarska, a kunszt umożliwia na stworzenie realnej sceny.

Dlatego rozumiem, że ogólny pożytek z pisania na zawsze będzie ogólny, a jedyna pożyteczność z mojego, własnego pisarstwa, która przypada mi w udziale, to ta hedonistyczna radość z aktu twórczego lub, daj Boże, aby kiedyś tak było, trochę, jak to mówi dziadek, dutków, które wydam na jedzenie, dom, rodzinę, paliwo i parę drobnych zachcianek. Nie ma dla mnie innego pożytku i nigdy nie będzie, ponieważ jako element środowiska, w którym żyję, a które to składa się ze społeczeństwa i podzielone jest na warstwy, nigdy nie będę beneficjentem swojego pisarstwa na taką skalę, na jaką jest nią czytelnik.

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
3

***

Nie ma nic gorszego w oraz dla literatury, niż słabi mężczyźni, którzy zaczynają pisać, by zyskać, poprzez współczucie, ból i żałość, rozgłos. Nawet sztuka, na przestrzeni jednego stulecia, stała się miejscem, które przyciąga wyłącznie ofiary losu.

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
0

***

kruszę cię w dłoniach

jak najdroższy kryształ i

myślę tylko o tym, żeby

nie wciągnąć się na stałe

 

numery telefonów są zbędne

jak wydrukowane na papierze poradniki guru sukcesu

jesteśmy pokoleniem, które kocha zbierać odpady i śmieci

może dlatego właśnie w łonie społeczeństwa

rośnie niezdolny do samodzielnego istnienia człowiek

i wydaje się, iż stanowi on ideał, brakujące ogniwo

pomiędzy małpą a nadczłowiekiem

ostatnie ogniwo łańcucha, na którym trzymają

jak na krótkiej smyczy, ludzkość zaprzęgniętą

do wyścigu szczurów

 

patrzę na to społeczeństwo, które nieustannie

bierze udział w biegu, w którym pomiędzy biegaczy

trafia kulawy szczur, któremu należy się pierwszeństwo,

aby przypadkiem nie poczuł się wykluczony.

 

może zastanawiasz się, dokąd do zmierza,

ale moje myśli biegną bez końca,

nie widzę w tym kierunku, sensu, ani celu.

to wyłącznie podróż.

 

wyciągam z kosza co lepsze wnioski.

❤️
0
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
134567