Autor: Te.n Jot

0

Pomiędzy alfą a sigmą
5 (1)

Obróbka bytu w atmosferze zajmuje sporą ilość czasu. Kumulusy, które suną z powolna po niebieskiej autostradzie, wydają się siedliskiem wszelkiego natręctwa myśli, dlatego w momencie, gdy akurat szlifuję charakter z użyciem drobnoziarnistego papieru, czytam rodzinne strony. Są mi miłe i bliskie, a gdyby ktoś zapytał, czym jest życie, najpewniej tylko się uśmiechnę i nic nie powiem, ponieważ starać się udzielić odpowiedzi to albo wpadać w ekstazę, uniesienie, przepych istnienia i wszelką radość lub, jak niejednokrotnie ma to miejsce, rozsypać się w rozpacz tak dotkliwie, iż najpłytsze słowo staje się bezkresem łez i doliną uciemiężenia.

Można też, jak robią to analityczne mózgi, poddać koncepcję życia rozkładowi na czynniki pierwsze, co pozwala na stworzenie definicji, jednak definicja ta pozwala wyłącznie na zabawę w boga, nigdy jednak, w sposób bezpośredni, w sposób spirytualny, nie otwiera nas na realną prawdę na temat życia, która nie jest jakimś tam rodzaje wiedzy, ale doświadczeniem samym w sobie.

Przewracam w głowie kolejną, rodzinną stronę, a przewrót ten sprawia, iż czuję, że stanąłem na nogi. Czyżbym dotychczas patrzył na świat od złej strony, a może, w całkowicie błędnej pozycji na regale, wybrałem jedną z tych książek, które nie wróżą nic dobrego. Dopiero teraz zastanawiam się nad tym, iż gdyby ktoś zechciał mnie rozebrać, stałbym się podobny do postaci Konan z Naruto. Całkowicie złożony z kartek papieru, a może nawet książek, może tylko rysów postaci, może tylko pomysłów, gdybym zdjął to wszystko z siebie, nie zostaje ze mnie nic, tylko pustka. Co z tego, że na moich mięśniach, które wiją się wokół kośćca jest skóra. To, bardziej niż realność, wyłącznie pewnego rodzaju symbolika. To tylko ciało żywe, które nie jest niczym, a tylko ogromnym programem, którego celem jest reprodukcja. Teraz jednak myślę, iż zanim w ogóle możliwe będzie, by jakakolwiek strona, która stanowi element mojego istnienia, wypłynęła na powierzchnię, bym mógł ją zapisać na odrębnej kartce, muszę zejść do samego ciała. Bo czymże jest moje ciało? Jest tym, co ciało podnieca i zadowala. To chyba najprostsza definicja ciała, jako organizmu żywego, który zdołał zorganizować swoje komórki w formę, którą ktoś dumnie nazywa człowiekiem, a dla mnie stanowi nic więcej, jak najbardziej ułomne i jednocześnie doskonałe zwierzę. Również zabójcze, co bezbronne, równie niezdatne do egzystencji w warunkach, które osiągają ekstremum, co zdolne tereny, gdzie warunki te występują, zdominować i niemal poddać własnej woli.

Pytam zatem siebie, czymże jest moje ciało i sama myśl, że to ciało posiadam i jest ono moje, podnieca mnie dziwnie. Jakbym nagle doznał dziwnego rodzaju oświecenia, które umożliwi mi dalszy rozwój, ponieważ oto dopiero teraz sięgam po przeklętą siłę, której nadano wiele imion, a niemal każde z tych imion nosi w sobie zalążek zła i poddane było przez stulecia demonizacji.

 

Wypadałoby jednak, nie wiem dlaczego, rozpocząć od stwierdzenia, iż wróciłem do pisarstwa. Nie mówię, że jest mi do czegoś potrzebne, ale na pewno jest ono nierozłączne. Pisarstwo to moje jestestwo, a im bardziej jestem tego pewien, tym mocniej wierzę, iż pisarstwo to najbardziej bezużyteczne z egotycznej perspektywy zjawisko. Nie robi się przecież nic więcej, jak finalnie zamyka całego siebie w głowie, byle tylko wyłowić z życia coś więcej, co już był lub będzie, nigdy nie jest jednak namacalne, a jednak pisarz, chociaż nigdy tego samodzielnie nie dotknie, przekazuje to czytelnikowi w taki sposób, iż on już może dotykać słowa, które dla pisarza są bardzo ulotne. Dlatego jestem najbardziej bezużyteczną formą życia, która dla współczesnego świata pełni najbardziej pożyteczną funkcję. Ale dla samego siebie, czy mogę mówić, że żyję, gdy piszę? Nie, mogę jednak śmiało powiedzieć, że nie żyję, gdy piszę, a moje życie dzieje się poza pisaniem i wtedy jest ono na tyle prawdziwe, iż potrafi przysłonić mi całe pisarstwo, bym zapomniał o nim na chwilę i dopiero teraz rozumiem, iż to wcale nie życie męczy mnie, samo w sobie, ale pisanie, ponieważ nigdy nie ucieknę od życia poprzez pisanie, wręcz przeciwnie, nawet, jeśli puszcze się pędem, to wyłącznie na zderzenie czołowe z tym własne życie. Natomiast poprzez życie toruje sobie drogę ucieczki od pisania, nawet jeśli na krótką chwilę, to właśnie poprzez tą chwilę doświadczam życia bezpośrednio, namacalnie, w realny, intymny sposób.

Wydaje się, iż jakikolwiek, egoistyczny pożytek ze sztuki pisania odziera tąże sztukę z jej walorów, a z pisarstwa czyni samo tylko pisanie, które hierarchizuje w głowie myśli, pozwala ułożyć emocjonalny chaos w bardziej strawną konstrukcję. Lecz jeśli takie pisanie miałbym zamienić w pisarstwo, potrzeba stworzyć ogromny świat, który podzielę na ludzi, miejsca, zdarzenia i tak dalej. Cała rozciągłość tego świata spycha na drugi plan aspekt analitycznego pisania, natomiast pierwszeństwo przejmuje estetyka pisarska, a kunszt umożliwia na stworzenie realnej sceny.

Dlatego rozumiem, że ogólny pożytek z pisania na zawsze będzie ogólny, a jedyna pożyteczność z mojego, własnego pisarstwa, która przypada mi w udziale, to ta hedonistyczna radość z aktu twórczego lub, daj Boże, aby kiedyś tak było, trochę, jak to mówi dziadek, dutków, które wydam na jedzenie, dom, rodzinę, paliwo i parę drobnych zachcianek. Nie ma dla mnie innego pożytku i nigdy nie będzie, ponieważ jako element środowiska, w którym żyję, a które to składa się ze społeczeństwa i podzielone jest na warstwy, nigdy nie będę beneficjentem swojego pisarstwa na taką skalę, na jaką jest nią czytelnik.

Oceń klikając:
3

***
3.8 (4)

Nie ma nic gorszego w oraz dla literatury, niż słabi mężczyźni, którzy zaczynają pisać, by zyskać, poprzez współczucie, ból i żałość, rozgłos. Nawet sztuka, na przestrzeni jednego stulecia, stała się miejscem, które przyciąga wyłącznie ofiary losu.

Oceń klikając:
0

***
5 (4)

kruszę cię w dłoniach

jak najdroższy kryształ i

myślę tylko o tym, żeby

nie wciągnąć się na stałe

 

numery telefonów są zbędne

jak wydrukowane na papierze poradniki guru sukcesu

jesteśmy pokoleniem, które kocha zbierać odpady i śmieci

może dlatego właśnie w łonie społeczeństwa

rośnie niezdolny do samodzielnego istnienia człowiek

i wydaje się, iż stanowi on ideał, brakujące ogniwo

pomiędzy małpą a nadczłowiekiem

ostatnie ogniwo łańcucha, na którym trzymają

jak na krótkiej smyczy, ludzkość zaprzęgniętą

do wyścigu szczurów

 

patrzę na to społeczeństwo, które nieustannie

bierze udział w biegu, w którym pomiędzy biegaczy

trafia kulawy szczur, któremu należy się pierwszeństwo,

aby przypadkiem nie poczuł się wykluczony.

 

może zastanawiasz się, dokąd do zmierza,

ale moje myśli biegną bez końca,

nie widzÄ™ w tym kierunku, sensu, ani celu.

to wyłącznie podróż.

 

wyciÄ…gam z kosza co lepsze wnioski.

Oceń klikając:
1

***
0 (0)

Współczesność jest nieprzychylna mężczyznom do tego stopnia, iż na każdym kroku stara się ich pocieszać, naprawiać i wspierać.

Oceń klikając:
0

***
5 (1)

W cyberprzestrzeni gwałtu, kanały rodne kobiet nadają z głównej radiostacji świeże niusy, jeszcze wilgotne i ciepłe jak ciała niemowląt wrzucone na serwery zaśmiecony gównoburzami o aborcji.

Sweter naciągnięty na ciało jak prezerwatywa, chroni przed spojrzeniem gapiów uczepionych smartfona, niby ostatniej deski ratunku dla człowieka tonącego w oceanie sprzecznych informacji.

Mówią o nas w slangu polityki, bilansu zysków i strat, przychodu brutto, przyrostu naturalnego i ciągłej walki o terytorium wolne od spamu, haseł wyborczych. A martwe pokolenia ryczą bezgłośnie, z nielicznymi, wpisanymi w karty historii przeglądarek, imionami, które znalazły miejsce na Wikipedii i tam trwają, zawieszone w próżni.

W cyberprzestrzeni gwałtu, jasne i nagie ciała nastolatek, ich różowe brodawki, trochę jak czułka motyli, trochę jak słomki do piwa, podskakują wesoło. Znają na pamięć hasztagi, recytują teksty ulubionych piosenek i malują paznokcie w barwach wolności.

Już nie wiem, po co mi poezja, skoro, w ramach produktu zastępczego dostaję kubełek z chicken wings. Coraz częściej czas ucieka przez palce, tłuste od smażonego mięsa.

Oceń klikając:
2

***
5 (2)

Trzeba mieć dystans do siebie i śmiać się z innych.

Oceń klikając:
4

Pomiędzy wersy wprosiło się trochę prozy
5 (3)

stworzyłeś mnie
na podstawie przypuszczeń
domniemanej wolności ducha

z domieszkÄ… grawitacji na ustach
zdziwieniu patrzÄ™ w oczy
gdy milknie wewnętrzny hałas

a ty trzymasz mnie
na dystans
w szufladzie z wierszami
jak wstydliwy materiał do gazet
albo jeszcze bardziej wstydliwy gadżet

chciałabym kilka tych nocy
zasypiać spokojna
z niewielkim bólem
świadomości

nie umiem cię zatrzymać
w szufladzie trzymam tylko bieliznÄ™

a wiersze rzucam ptakom
jak kawałki chleba i ziarna

gdy znikajÄ… na niebie
wierzę że słowa potrafią latać
nie muszę się troszczyć
odmawiać modlitwy

Oceń klikając: