Otagowano: miłość

water 8622588 640 1

Moment
5 (2)

Czasami to chwila — zapisana między powieką a źrenicą. Przepleciona szalem z deszczu. Seria intymnych zdarzeń, które zasmakowały prawdą.

Wytęskniona i opowiedziana milczeniem serca. Zbyt głośnym, by zagłuszyć pierwotny rytm. Cieliste boa: pragnień, pożądania i czułości.

A pod jego ciężarem — wtedy — to jedno spojrzenie. Zamknięte w pieczęci, wrasta do głębi, by pod stopami, w niszy parkietu, zielenić się słodko-gorzką opowieścią życia.

Nie wiadomo, dokąd ten moment prowadzi. Ku złączeniu ciał, gdy czas pęka, a dłonie odnajdują właściwy ścieg w różnobarwnych splotach szala? Czy może ku zatraceniu — w twórczym akcie wyobraźni? Jakże radosnym i wolnym!

Jego nici wciąż się plączą, a nieuchwytność rozpycha przestrzeń rdzawym płomieniem świateł zza sceny. I oddycha pełną piersią. Żyje.

Być może to wszystko przez deszcz, który smakuje trochę jak proszek z zawilgoconej kurtki. A może przez pasję — wieczny tatuaż — zapisany w tęczówce. I nieważne, ile razy posoli ją upływ lat.

Ten moment wciąż powraca.

11 lipca 2025 r.

Oceń klikając:
OIP 1

Twarda jak kamień
5 (3)

Miłość z kamienia
Inna, wyjątkowa, wywierająca wrażenie… – to książka, której długo się nie zapomina, zwłaszcza jak człowiek dużo czyta. Czasami nawet niezłe książki zlewają się w jedną, są podobne i stanowią głównie wypełniacz czasu. Do nich na pewno nie należy utwór Grażyny Jagielskiej „Miłość z kamienia”.
Narracja w pierwszej osobie zawsze sugeruje, iż autor to narrator. Czytelnicy przerzucają strony internetowe, by dowiedzieć się, czy to prawda, czy tylko zabieg literacki. Oczywiście sprzyja to tzw. promocji tekstu i wywołuje zainteresowanie wśród czytających. Jeśli chodzi o mnie, akurat w przypadku tej opowieści nie ma to znaczenia. Jest ona po prostu inna, wyjątkowa i robi wrażenie.
Jeśli najbliższą osobą jest mąż, który jeździ na wszelkie toczące się na planecie wojny… jeśli przeżywa się wraz z nim zabójstwa, bitwy i ogląda jego oczyma śmierć… jeśli jego życie zdaje się być podporządkowane konfliktom zbrojnym… to samemu można zapaść na zespół stresu bojowego, takiego typowego dla żołnierzy… I co wtedy? Pozostaje klinika psychiatryczna, bo samemu nie da rady zwalczyć się psychicznych kłopotów. Jedna walka wyklucza drugą.
Narratorka jest żoną dziennikarza, korespondenta wojennego, którego zawodowe życie polega na sporządzaniu relacji z pola bitew, by świat o nich wiedział. Taka rola takiego człowieka. Ktoś musi pojechać. Ktoś musi zobaczyć. Ktoś musi powiedzieć. Napisać. Przekazać, że gdzieś tak ktoś kogoś w imię czegoś zabija.
Jeśli kogoś się kocha, to myśli się o nim, jednoczy w jego doznaniach i wspiera. Wspiera kosztem rozwoju własnej osobowości i własnego spokoju. Nie można go opuścić. Trzeba przy nim trwać, poświęcając samego siebie.
Taka jest właśnie miłość z kamienia. O sile uczucia świadczy własny strach przed czymś, w czym się nie uczestniczy cieleśnie, ale czuje się wewnętrznie, to samo, co ten, który widzi. Życie z korespondentem wojennym to balansowanie na linie i odpoczynek na kamieniu, który jest tuż pod liną. Jeśli spadnę, to właśnie w ten kamień mogę uderzyć, a to może się tragicznie skończyć.
Książka Jagielskiej nie jest opowieścią o poszukiwaniu wyjścia z traumy, czy terapii psychiatrycznej. Mówi o tragiźmie wojny widzianej oczami tej, która w niej nie uczestniczy. Stąd też wyjątkowa siła rażenie tekstu. Czułość nie objawia się trzymaniem za rękę. To proste słowa „No to jestem!” wypowiadane przez ukochanego po powrocie do tzw. normalnego świata. I liczba – pięćdziesiąt trzy wojny, z których relacje wysyła się w świat. Ta sama liczba to licznik czasu oczekiwania, okaleczanie psychiki, szoku, urazy na duszy i w sercu. W tym czasie też toczy się wojnę. Ze sobą, o siebie…
Czytelniku, jeśli szukasz lektury, niełatwej i mądrej, sięgnij po tę pozycję. Wczytaj się w każde jej słowo, przeanalizuj budowę każdego zdań, a poczujesz, że świat z czołgami, karabinami i wozami opancerzonymi, jest obok ciebie…

Oceń klikając: