To nie tak miało być….
To nie tak miało być….
Czasami tak się zdarza…. Bierze człowiek do ręki książkę…. Na okładce zdjęcie wybitnego, nieżyjącego już aktora…. W środku zapis rozmów, które prowadziła z nim jego żona… Krótkie rozdziały… Wszystko wydaje się być dobre, odpowiednie i zapowiada się interesująco. Niestety, po przeczytaniu jest rozczarowanie…
„Łapa w łapę” to zapis luźnych rozmów, jakie prowadziła Kamila Łapicka ze swym mężem Andrzejem Łapickim, praktycznie tuż przed jego śmiercią. Tematyka różna. Trochę wspomnień. Trochę plotek z życia gwiazd. Trochę filozofii życiowej. Sporo morałów. Aforyzmów. Niby powinno być ciekawie… Dlaczego nie jest?
Według słów Kamili Łapickiej, jej mąż nie chciał, by napisano o nim tradycyjną biografię. A wszystko to na etapie pisania życiorysów o wszystkim i przez wszystkich. Prawdopodobnie przyczynił się do tego film Romana Polańskiego „Autor – widmo”. Wielu ludzi dopiero wówczas dowiedziało się, że istnieje taka instytucja jak owe pisarskie widmo, ukryte pod treścią wspomnień znanego człowieka. Od tamtej pory biografie celebrytów zaczęły pojawiać się jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Kiedy zabrakło już żyjących lub zmarłych w ostatnich latach, zaczęto sięgać po postacie zwane już historycznymi. W większości były to opowieści o tym, że urodził się, żył, dokonał i umarł. Kilka takich przemknęło mi przez ręce. W sumie więc nic nowego. Autorzy, widma lub autentyczni, zaczęli zatem szukać formy do upieczenia swego ciasta, zwanego biografią znanego człowieka. I jak to bywa w piekarniku lub w pisaniu książek, niektóre formy były udane, inne mniej.
Wywiad – rzeka z Łapickim niestety należy do tej drugiej grupy. Kiedy przeczytałam blisko trzysta stron, nie dowiedziałam się praktycznie niczego nowego o wybitnym aktorze. Uciekły również nieliczne anegdoty z życia gwiazd. Wypowiedzi mogących być aforyzmami, nie zapisywałam. Ale czy rzeczywiście były odkrywcze? Książka nie pokazała mi owej prawdziwej twarzy wielkiej gwiazdy polskiego teatru i filmu. Jaki właściwie był? Zarozumiały czy skromny? Pewny siebie czy wątpiący? Po przeczytaniu miała wrażenie, że był…. Nijaki, bez wyraźnego charakteru, zdecydowania… Na pewno się mylę, gdyż Łapicki nie wyglądał na kogoś cichego, płochliwego czy skrępowanego. Tego niestety, z książki tworzonej wspólnie z żoną nie wywnioskowałam. Czyżby chciał pozostać w pamięci widzów właśnie tak nijako? Tekst miał w zamierzeniu autorki być pogodny… Cóż… według mnie jest nudny…
Są to pytania, na które nie znajdziemy odpowiedzi. Książka nie miała wielu przyjaznych recenzji. Piszący je bardzo starannie dobierali słowa, gdyż po jej opracowaniu aktor umarł. Szacunek wybitnemu człowiekowi się należy. Myślę, że należy się mu również inna biografia. Może bardziej pomnikowa, może bardziej żywa. Kto ja napisze?
Czasami dochodzi do takich sytuacji, kiedy ktoś boi się pokazać swojej lub cudzej twarzy, w obawie przed krytyką. Próbuje wyłagodzić, zatuszować to co subiektywnie uważa za rysy, szramy, aby zrównoważyć, wyidealizować postać. Likwiduje blaski, kolory, co w rzeczywistości prowadzi do prezentacji nie idealnego, lecz niewyróżniającego się z tłumu bohatera, którego niektórzy, zwłaszcza nieznający postaci mogą odebrać na beznamiętnego, bez charakteru, charyzmy, nijakiego.
Jakoś nie mogę się pozbyć widoku kwiatów rzucanych przed wieprze na pochodzie majowym… Pozdrawiam.