Przemiał

Tynkuję twarz.
Krew na ustach.
Wciskam stopy
w imadła szpilek.
Ruszam w tryby miasta.
Przedzieram się
przez arterie
z betonu.

Nad głową
żelbetonowe szczęki
przeżuwają
resztki nieba.

Domy
z obdartą skórą
odsłaniają blizny murów.

Tłum –
bezimienna masa
miażdży własne cienie.
Mój powolny krok
to dla niej obelga.

Słyszę tylko własne kroki –
jedyny żywy rytm:
Stuk.
Stuk.
Stuk.

❤️
3
👍
0
0
💡
0
0
📖
0
Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 Komentarze
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Stahl

ładny wiersz, przemawia, w środku widzę też zmianę narracji

2
0
Chętnie poznam Twoje przemyślenia, skomentuj.x