31 lipca, środek nocy
3 (2)

Obudziłam się około drugiej, jakby coś mnie wyrwało ze snu. Nie hałas, nie lęk, raczej jakaś cicha myśl, która nie dawała spokoju. Przewracałam się z boku na bok, ale sen nie chciał wrócić. Zostałam sama z myślami, które przychodziły jedna po drugiej – pytania bez odpowiedzi, cienie bez źródła światła. Co dalej? Co ja właściwie robię? Jak długo można dryfować? O kim teraz opowiadam własną historię? W którą stronę mam iść, skoro żadna nie wydaje się pewna?

 

W końcu wstałam. I wyszłam. Świat spał. Ulice wyglądały jak opustoszałe korytarze we śnie, przez które przemykają tylko duchy. Poszłam nad rzekę, bez celu. Powietrze było chłodne, ale łagodne. Noc tuliła ramionami ciszy. W parku usiadłam na ławce, a potem się położyłam. Niebo było czyste, jakby noc specjalnie się odsunęła, by coś mi pokazać. Jakby zarządziło “słuchaj, czego nie mam ci do powiedzenia, tego, co milczy w tobie najgłośniej”.

 

Oczy zaszkliły się podziwem i wdzięcznością za tę aksamitną mapę stworzoną nie dla nich, lecz dla duszy. Bezchmurne, roziskrzone – jakby gwiazdy wiedziały, że dziś trzeba świecić mocniej. Zobaczyłam Lutnię, z jasnym Wegą jak iskierką w sercu lata. Nad nią Łabędzia, rozpostartego jak cień opowieści o miłości i przemianie. Deneb migotał z cichą dumą, a jego skrzydła przecinały Drogę Mleczną, jakby chciał unieść ją w inny świat. Na zachodzie jeszcze wisiała Herkules, a ja myślałam o sile, która nie zawsze musi oznaczać cios – czasem wystarczy wytrwać. Nad głową zawisła Wolarz, a Arktur patrzył na mnie jak stare oko czasu.

 

Przypomniałam sobie grecką legendę o Orfeuszu, który swą muzyką wzruszył same gwiazdy, ale nie zdołał oszukać losu. Czasem mam wrażenie, że noc też słucha moich myśli, ale milczy – nie z obojętności, lecz z mądrości.

 

Pomyślałam o Kasjopei – królowej, która przez własną pychę została uwięziona na niebie. Legenda mówi, że Zeus skazał ją na wieczne krążenie wokół bieguna, czasem do góry nogami, by nie zapomniała swojej winy. Ale patrząc na nią dziś, pomyślałam “może wcale nie chodzi o karę?”. Może to przypomnienie, że czasem trzeba wszystko zobaczyć z innej perspektywy, nawet własny błąd. Może właśnie wtedy, kiedy jesteśmy „do góry nogami”, możemy zrozumieć coś, czego nie widzieliśmy z ziemi.

 

Czułam się dziś trochę jak Kasjopeja – zawieszona, zakręcona, oderwana od znanych kierunków. Ale jeśli ona świeci dalej, mimo swojej historii, to może ja też mogę. Może zagubienie to nie porażka, tylko moment, kiedy niebo robi miejsce, byśmy spojrzeli w górę. Nie po to, by znaleźć drogę, ale by sobie przypomnieć, że jesteśmy jej częścią.

 

Leżałam tam długo, wpatrzona w konstelacje, jakbym szukała w nich odpowiedzi. Może niebo nie mówi nam, dokąd iść, ale przypomina, że wszystko jest częścią większego porządku. Nawet nasze pytania…

 

Oceń klikając:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
yestem

Przeczytałem i pomilczę. Niech będzie nieskromnie, że z mądrości. 😉
Dobranoc, bo pewnie w dzień dosypiasz. :))

Ostatnio edytowano 2 dni temu przez yestem
1
0
Chętnie poznam Twoje przemyślenia, skomentuj.x