Wiek dojrzały5 (4)
Wiek dojrzały
Kiedy człowiek dorasta i odkrywa, iż pisarz z czasów jego dzieciństwa i młodości, pisał również dla dorosłych, robi mu się miło na duszy. To tak, jakby dorastał razem z nami. A więc najpierw czytasz „Sposób na Alcybiadesa”, by po latach trafić na „Salon wytrzeźwienia”. Mowa oczywiście o Edmundzie Niziurskim.
W minionych latach mojego życia Niziurski uchodził za pisarza „życiowego”. Tak bowiem recenzowaliśmy jego powieści wypożyczone z dzielnicowej biblioteki dla dzieci i młodzieży. W przeciwieństwie do Zbigniewa Nienackiego, tego od pana Samochodzika, w powieściach Niziurskiego dużo było młodzieńczych problemów, ciekawych rozwiązań i mądrych nauk. O dziwo, odnalazłam to również w „Salonie…”
Książka powstała w 1964 roku, jej akcja dzieje się współcześnie, czyli mamy epokę zwaną PRL – em. Czy jednak tylko ducha tej epoki odnajdziemy na kartach utworu? O dziwo, nie. Kiedy zabrniemy w czytanie, okaże się, iż problemy głównego bohatera wcale nie są tak dalekie od dzisiejszych. Jest tylko inna terminologia, inny krajobraz i miejsca, których już nie ma. Kto z dzisiejszej młodzieży wie, co to była Izba Wytrzeźwień?
Już wyjaśniam. Ówczesna milicja spotkawszy na patrolu delikwenta, którego zachowanie wskazywało na nadmierne spożycie alkoholu, umieszczała go właśnie w takiej izbie – miejscu dla takich, głównie nocnych przypadków. Pobyt nie był bezpłatny. Drogo kosztował, a płacił właśnie nadużywający.
Bohatera Niziurskiego spotykamy właśnie w takim miejscu. Nie jest tu pierwszy raz, nawet ma „względy” u personelu. Jest bowiem lekarzem i kiedy wytrzeźwieje, udziela całkiem dobrych porad lekarskich. Tylko sobie poradzić nie potrafi. Na kolejnych kartach powieści przyglądamy się jego staraniom o zmianę w życiu. W mieście N. jest skompromitowany, wyrzucony z pracy, opisywany w prasie. Trzeba wyjechać. Najlepiej do Warszawy. Tam jest dużo ludzi. Tam można się ukryć. Nawet z nałogiem. Żeby wyjechać, trzeba mieć pieniądze, chociażby na bilet. Skąd je wziąć?
Nasz bohater odwiedza dawnych kolegów. Kiedyś byli nierozłączni, jak będzie dziś? A może warto być uczciwym lekarzem? Leczyć chorych, walczyć o odpowiednie warunki pracy, by nie szkodziła zdrowiu robotników, przeciwstawić się symulantom i kombinatorom?
Niziurski nie daje nam jednoznacznej odpowiedzi. Prowadzi swego bohatera przez kolejne miejsca, każę mu rozmawiać z różnymi ludźmi, pokazuje dobro, dotyka zła. Ot taka życiowa książka. Krajobraz oczywiście z lat sześćdziesiątych, ale problemy uniwersalne, obecne w życiu człowieka bez względu na epokę.
W „Salonie….” nie znajdziemy pasjonującej akcji, tajemnicy czy fascynujących postaci. Ktoś powiedział o tej powieści, że „przytłacza rzeczywistością”. Miał dużo racji. To opowieść zwyczajna, o zwyczajnych problemach zwyczajnych ludzi, ich postawach, wyborach, a także braku wyborów. Często życie ich nie daje. Skazani jesteśmy na wybory innych….
Bardzo ciekawie przedstawiona treść. Miło się czyta, zachęca do bliższego poznania pisarza.