Otagowano: recenzja

poezje 2

Mi臋dzy wersami wszystko wygl膮da lepiej
4.7 (3)

Poezj臋 trudno czyta膰, tym bardziej komentowa膰. Zw艂aszcza autor贸w, o kt贸rych wci膮偶 si臋 m贸wi. Czasami jednak potrzeba powrotu do klasyki bywa silniejsza i przyci膮ga ku sobie. Tak by艂o z tomikiem 鈥濸oezje鈥 Marii Pawlikowskiej Jasnorzewskiej. Si臋gn臋艂am po niego z sentymentu 鈥 i nie 偶a艂uj臋.

Czyta艂am wolno, fragmentami. Troch臋 jak u Cort谩zara 鈥 pogra艂am w klasy. Wybiera艂am wiersze, kt贸re ju偶 zna艂am, pr贸buj膮c wychwyci膰 sens. Im dalej brn臋艂am, tym wyra藕niej zacz臋艂am wyczuwa膰 melodyjno艣膰 pi贸ra autorki. I to chyba wskaz贸wka dla czytania poezji: zwolni膰. Liryka ma swoje prawa, kt贸rym po艣piech przeczy. Pozwoli艂am sobie pop艂yn膮膰. Przyznaj臋 鈥 to by艂 przyjemny rejs.

O czym opowiada艂a lektura? Przede wszystkim o mi艂o艣ci, emocjach, podr贸偶ach. Autorka po艂膮czy艂a te wewn臋trzne stany z przyrod膮 i w艂asnym do艣wiadczeniem. Drobiazgami, kt贸re tutaj nabieraj膮 g艂臋bi: komar w sypialni kochank贸w, p艂atek 艣niegu za oknem, zapach deszczu wieczorow膮 por膮, listy i cisza. Co wa偶ne 鈥 nie zm臋czy艂a trudnymi metaforami ani d艂u偶yzn膮. Ten minimalizm w przekazie spodoba艂 mi si臋 najbardziej: prosty, szczery, trafiony w punkt.

W tomiku nie zabrak艂o r贸wnie偶 trudniejszych temat贸w 鈥 rozstania, 艣mierci, zdrady 鈥 ale zosta艂y one wywa偶one i pozwoli艂y nabra膰 dystansu do kolejnych historii.

Ksi膮偶ka zosta艂a przepi臋knie wydana. Wyt艂uszczone z艂otem litery, pod艂u偶ne blaszki li艣cia wij膮ce si臋 wzd艂u偶 ok艂adki, kwiaty i miejscami wybarwiony fiolet. R贸wnie偶 wn臋trze dopracowano w detalach. Ka偶dy wiersz otrzyma艂 osobn膮 stron臋 oraz dedykowan膮 grafik臋. Przyjemna dla oka czcionka i lekko po偶贸艂k艂y papier dope艂niaj膮 ca艂o艣ci.

Tomik 鈥濸oezje鈥 to podr贸偶 przez wewn臋trzne 艣wiaty autorki. Tak bliskie temu, czym dzi艣 wype艂nia si臋 strofy wierszy, a r贸wnocze艣nie zupe艂nie inne. Forma, kontekst spo艂eczno-historyczny, budowa鈥 Wcale nie tak 艂atwo napisa膰 klasyczny wiersz, kt贸ry nie tr膮ci艂by kiczem. Zachowa膰 rytmiczno艣膰 sylab, antyczne korzenie i akcenty postawione w odpowiednich miejscach 鈥 tym bardziej kontakt z dobrym 藕r贸d艂em ubogaca j臋zykowo.

Pomimo up艂ywu lat, elementy, o kt贸rych wspomnia艂am, nie trac膮 warto艣ci przes艂ania 鈥 podobnie jak same tre艣ci. Szcz臋艣cie zawsze pozostanie szcz臋艣ciem, a smutek b臋dzie smakowa艂 tak samo. Ze szczypt膮 humoru i skrajnym fatalizmem Jasnorzewskiej 鈥 pozostan膮 w pami臋ci.

Warto si臋ga膰 po takie klasyki. Daj膮 perspektyw臋 na tw贸rczo艣膰 innych pisarzy, ale te偶鈥 koj膮. Czyta艂am ostatnio r贸偶ne antologie poezji i pr贸bowa艂am dostrzec t臋 delikatn膮 granic臋: ponadczasowo艣ci czy nudy. Przerostu formy nad tre艣ci膮 albo ambicji autora, kt贸ry stworzy艂 teksty niemal niemo偶liwe do interpretacji 鈥 zbyt trudne i zawi艂e. Nie by艂o to 艂atwe, zw艂aszcza bior膮c pod uwag臋 艂atki teorii. Ale wniosek wysun膮艂 si臋 zasadniczy: je艣li co艣 jest pi臋kne w odczuciu czytelnika, to pi臋kne pozostanie. Bez wzgl臋du na opinie innych i mod臋. A wiersze tej poetki po prostu czyta艂o mi si臋 dobrze. Nie wszystkie do mnie trafi艂y, ale ca艂o艣膰 pozostawi艂a u艣miech, ciep艂o nostalgii i refleksj臋. Czyli to, czego w liryce szukam. Wytchnienia.

Podobno 鈥瀖o偶na 偶y膰 bez powietrza鈥 鈥 jak napisa艂a poetka 鈥 ale ja bym w to za bardzo nie wierzy艂a. Z pewno艣ci膮 nie mo偶na 偶y膰 bez dobrej i warto艣ciowej lektury. Zw艂aszcza 偶e mi臋dzy wersami (niekt贸rymi) wszystko wygl膮da jako艣 lepiej. Podobnych cytat贸w w 鈥濸oezji鈥 znalaz艂am sporo.

To ciekawe, ile tre艣ci mo偶na wynie艣膰 z tomiku wierszy. Pozornie lekkiego, napisanego w znanej estetyce, a jednak zaskakuj膮cego 艣wie偶o艣ci膮. Lubi臋 zapach tych s艂贸w i z pewno艣ci膮 jeszcze do nich wr贸c臋. Kr贸tko m贸wi膮c 鈥 chyba si臋 troch臋 uzale偶ni艂am.

Oce艅 klikaj膮c:
1000028270 20250627192404141 0

饾煹饾煹 饾棷饾棶饾椆饾椉饾椈贸饾槃 饾椆饾棽饾棸膮饾棸饾槅饾棸饾椀 饾棻饾椉 饾椈饾椂饾棽饾棷饾棶
0 (0)

Za ka偶dym razem z prawdziwym zachwytem wracam do tw贸rczo艣ci Magdaleny Witkiewicz, autorki, kt贸ra nieustannie potrafi mnie zaskakiwa膰 swoj膮 dojrza艂o艣ci膮 i przemy艣lan膮 konstrukcj膮 powie艣ci. Jej najnowsza ksi膮偶ka 饾憡饾憱饾憥饾憽饾憻 饾憸饾憫 饾憵饾憸饾憻饾懅饾憥. 饾憜饾懅饾憽饾憸饾憻饾憵 to powie艣膰 wyj膮tkowa, kt贸ra przenios艂a mnie w realia doskonale mi znane, a kt贸re na zawsze odcisn臋艂y pi臋tno na historii naszego kraju, czyli okres sprzed stanu wojennego, sam stan wojenny oraz czas tu偶 po nim. Tym razem Magdalena Witkiewicz zabra艂a mnie do Gda艅ska lat osiemdziesi膮tych. Miasta pe艂nego sprzeczno艣ci, ale te偶 nadziei. Gda艅ska, kt贸ry nie tylko patrzy na wydarzenia, lecz sam staje si臋 ich 艣wiadkiem i uczestnikiem.

Akcja powie艣ci rozgrywa si臋 na dw贸ch p艂aszczyznach czasowych. Wsp贸艂czesna Anna przes艂uchuje kaset臋 pozostawion膮 przez jednego z jej r贸wie艣nik贸w, wracaj膮c pami臋ci膮 do m艂odo艣ci, kt贸ra, jak to bywa, by艂a trudna i burzliwa, pe艂na emocjonalnych wzlot贸w i upadk贸w, a tak偶e b艂臋d贸w i 偶yciowych lekcji. To by艂y trudne lata osiemdziesi膮te, w kt贸rych ka偶da decyzja mog艂a kosztowa膰 czyje艣 偶ycie, gdzie aresztowania by艂y codzienno艣ci膮, a znikni臋cia bez 艣ladu nieod艂膮czn膮 cz臋艣ci膮 rzeczywisto艣ci. Dzi艣 Anna jest ju偶 dojrza艂膮 kobiet膮, nauczycielk膮 z powo艂ania, kt贸ra z pasj膮 i cierpliwo艣ci膮 towarzyszy swoim uczniom na ka偶dym kroku. Jej dni wype艂niaj膮 lekcje i rozmowy z m艂odzie偶膮 oraz momenty zadumy nad tym, jak bardzo zmieni艂 si臋 艣wiat od czas贸w jej m艂odo艣ci.

饾憗饾憱饾憭 饾憫饾憥 饾憼饾憱臋 饾懁饾懄饾憵饾憥饾懅饾憥膰 饾懅 偶饾懄饾憪饾憱饾憥 饾憽饾憭饾憯饾憸, 饾憪饾憸 饾憦饾懄艂饾憸. 饾惣 饾憦饾憥饾憻饾憫饾懅饾憸 饾懁饾憥偶饾憶饾憭, 偶饾憭饾憦饾懄 饾憽饾憭饾憯饾憸 饾憶饾憱饾憭 饾憻饾憸饾憦饾憱膰. 饾惖饾憸 饾懅 饾憹饾憭艂饾憶膮 艣饾懁饾憱饾憥饾憫饾憸饾憵饾憸艣饾憪饾憱膮, 饾憪饾憸 饾懁饾懄饾憫饾憥饾憻饾懅饾懄艂饾憸 饾憼饾憱臋 饾懁 偶饾懄饾憪饾憱饾憿, 饾憵饾憿饾憼饾憱饾憼饾懅 饾憹饾憻饾懅饾憭饾憪饾憱饾憭偶 饾憶饾憥饾憫饾憥饾憴 偶饾懄膰.
Anna, szukaj膮c w gara偶u pude艂ek na ozdoby 艣wi膮teczne, natrafia na jedno, kt贸re nieoczekiwanie staje si臋 drzwiami do przesz艂o艣ci. Do czas贸w liceum, kiedy w Polsce najpierw zaja艣nia艂a gwiazda nadziei, by potem brutalnie zosta膰 zdeptan膮 buciorami ZOMO. To by艂 czas buntu, ale te偶 prze艣ladowa艅, kt贸rych symbolem sta艂 si臋 cz艂owiek w mundurze i ciemnych okularach. M艂odzie偶 pr贸bowa艂a na sw贸j spos贸b demonstrowa膰 niezgod臋, wierz膮c, 偶e co艣 si臋 zmieni. Nie mia艂a pa艂ek ani mundur贸w, nie nosi艂a ci臋偶kich but贸w, ale mia艂a cisz臋, muzyk臋 i wiar臋.

W tych trudnych czasach pomaga艂a my艣l, 偶e komu艣 powierzaj膮 swoje problemy, oddaj膮 je, by si臋 nimi zaj膮艂. Na cichych przerwach w szkole wiedzieli jedno: jeszcze nie przegrali. To by艂y dni, gdy po ulicach przetacza艂y si臋 czo艂gi, gdy przed godzin膮 milicyjn膮 trzeba by艂o by膰 w domu. Ka偶de nieopatrznie wypowiedziane s艂owo mog艂o sko艅czy膰 si臋 wi臋zieniem, za pogl膮dy internowano ludzi, z kt贸rych wielu nigdy nie wr贸ci艂o do domu.

Dla wsp贸艂czesnych m艂odych ludzi tamten czas to odleg艂a historia, jedna z niechlubnych kart w dziejach Polski, o kt贸rej niewiele si臋 m贸wi. Brakuje osobistych wspomnie艅, w domach nie s艂ycha膰 ju偶 tych opowie艣ci. Je艣li nie przejm膮 pami臋ci od starszych, temat zniknie. A przecie偶 to wci膮偶 historia 偶ywa, budz膮ca emocje. Nie wszyscy chc膮 o niej m贸wi膰. Ani ofiary, ani sprawcy.

Jestem tym pokoleniem, kt贸re pami臋ta stan wojenny. Wojn臋 re偶imu z w艂asnym narodem, prowadzon膮 na rozkaz przyjaci贸艂 ze Wschodu. Czasy gdy milicja uczyni艂a ze 艣cigania obywateli swoj膮 zabaw臋. Magdalena Witkiewicz ukazuje ten czas oczami W艂adka i Anny. On, m艂ody, zdolny artysta, zaanga偶owany w dzia艂alno艣膰 podziemia, kolportuj膮cy ulotki i nielegalne gazety. Ona, zakochana we W艂adku i cho膰 polityka jej nie interesowa艂a, si艂膮 rzeczy zosta艂a wci膮gni臋ta w wir wydarze艅.

Spojrzenie W艂adka na tamt膮 rzeczywisto艣膰 autorka odda艂a w formie jego pami臋tnika nagranego na kasecie, kt贸r膮 po latach odtwarza Anna. Tajemnice i niewyja艣nione sprawy k艂ad膮 si臋 cieniem na doros艂ym 偶yciu przyjaci贸艂, zw艂aszcza Anny. Przez lata d藕wiga艂a ci臋偶ar sekret贸w, a ta艣ma u艣wiadamia jej, 偶e ka偶dy co艣 ukrywa艂.

Wspomnienia wracaj膮, cho膰 Anna nie chcia艂a ju偶 tam zagl膮da膰. Mo偶e w艂a艣nie nadszed艂 czas, by odkurzy膰 przesz艂o艣膰 i j膮 przepracowa膰. Wraca do lat osiemdziesi膮tych, gdy by艂a uczennic膮 pierwszej klasy liceum. Pokolenie m艂odych szuka艂o wtedy uj艣cia dla emocji we w艂amaniach, b贸jkach, a dziewczyny wi膮za艂y si臋 z marynarzami zza 偶elaznej kurtyny. Nie chodzi艂o o pieni膮dze, to by艂 desperacki bunt, potrzeba adrenaliny, namiastka wolno艣ci. Pr贸ba oswojenia rzeczywisto艣ci, w kt贸rej liczy艂 si臋 spryt, wygl膮d i umiej臋tno艣膰 przyci膮gania odpowiednich ludzi.

Wtedy nikt nie m贸wi艂 o emocjach. S艂owo 鈥瀌epresja鈥 nie istnia艂o w codziennym j臋zyku. Ka偶de pogorszenie nastroju uznawano za fanaberi臋. Anna wiedzia艂a, co robi W艂adek, cho膰 nie chcia艂a o tym m贸wi膰 ani tego rozumie膰. On nie chcia艂 jej tym obci膮偶a膰. Uzdolniony plastycznie ch艂opak, rysowa艂 karykatury polityk贸w, potem ozdabia艂 nimi gazetki kolportowane przez podziemie. To dawa艂o mu nadziej臋 i skrzyd艂a. Anna, gdy pozna艂a prawd臋, by艂a przera偶ona. Ukochany st膮pa艂 po cienkim lodzie, ale on twierdzi艂, 偶e kto nie ryzykuje, nie 偶yje naprawd臋. Ona wola艂a by膰 jak kameleon, dostosowa膰 si臋 do reali贸w. On nie chcia艂.

Wi臋kszo艣膰 m艂odych skupia艂a si臋 na nauce, planowa艂a przysz艂o艣膰, sp臋dza艂a czas na rozmowach o ksi膮偶kach i filmach. 呕yli 艣wiatem klas贸wek i randek, a nie donos贸w i pods艂uch贸w. Polityka wdziera艂a si臋 do ich 偶ycia mimo woli. To mi艂o艣膰 do W艂adka wci膮gn臋艂a Ann臋 w sam 艣rodek wydarze艅. Ci, kt贸rym uda艂o si臋 wyjecha膰 zza 偶elaznej kurtyny, najcz臋艣ciej ju偶 nie wracali. Jak matka W艂adka.

饾憡饾憱饾憥饾憽饾憻 饾憸饾憫 饾憵饾憸饾憻饾懅饾憥. 饾憜饾懅饾憽饾憸饾憻饾憵 to opowie艣膰 o tym, jak 艂atwo przekroczy膰 granic臋 mi臋dzy cz艂owiekiem a potworem. Jak w艂adza potrafi przemieni膰 zwyk艂ego ch艂opaka w kata. Autorka stawia pytania: czy w ka偶dym z nas tkwi z艂o? Czy wystarczy tylko pozwolenie, by uderzy艂o z ca艂膮 moc膮? Jak 艂atwo przesun膮膰 granic臋 mi臋dzy dobrem a z艂em, a偶 w ko艅cu zostanie daleko za nami.

Czytaj膮c t臋 histori臋 mia艂am wra偶enie 偶e ZOMO by艂o dla niekt贸rych ch艂opak贸w z kompleksami swoist膮 przystani膮, bo mundur dawa艂 im poczucie si艂y i bezkarno艣ci. Czy ci, kt贸rzy skatowali W艂adka, wykonywali tylko rozkazy? A mo偶e w艂adza upoi艂a ich do reszty? W艂adek cudem prze偶y艂 dzi臋ki mamie Anny i zespo艂owi lekarzy. Ania nie wiedzia艂a, 偶e jej mama by艂a zaanga偶owana w dzia艂alno艣膰 przeciwko w艂adzy i pomaga艂a ofiarom pobitym przez ZOMO, podczas gdy ona sama trzyma艂a si臋 z dala od polityki.

Dla W艂adka zaczyna si臋 trudny czas, bo rany by艂y nie tylko fizyczne. 鈥濼he best of 80鈥檚鈥 to historia W艂adka, jego decyzji i ich konsekwencji. Anna rozpacza, gdy W艂adek od niej si臋 odsun膮艂, ale Andrzej ich wsp贸lny przyjaciel, by艂 przy Ani zawsze. Nie oczekiwa艂 niczego, po prostu by艂. Czy tak w艂a艣nie wygl膮da艂a dojrza艂a mi艂o艣膰? W艂adek natomiast wydaje si臋 niedojrza艂y, zapatrzony w idea艂y. Z walki o wolno艣膰 uczyni艂 cel 偶ycia. Nie da艂 szansy mi艂o艣ci, nie sprawdzi艂, co by by艂o, gdyby. Zdecydowa艂 sam i zap艂aci艂 najwy偶sz膮 cen臋.

Nie wiadomo, co wp艂yn臋艂o na jego decyzj臋. Czy rozmowa z ojcem Ani tu偶 po pobiciu? Czy porzucenie przez matk臋 i upadek ojca po internowaniu z艂ama艂y mu ducha? A mo偶e to Anna, kt贸ra tak 艂atwo z niego zrezygnowa艂a? Wszyscy znali W艂adka, ale nikt go tak naprawd臋 nie zna艂.

Te wydarzenia ukszta艂towa艂y Ann臋. Zosta艂a nauczycielk膮, ale w uczniach widzia艂a nie rozwydrzonych nastolatk贸w, lecz ludzi. Magdalena Witkiewicz pokazuje kontrast mi臋dzy szko艂膮 dawniej a dzi艣, gdy Anna sama uczy i wci膮偶 pami臋ta tamten czas. Uj臋艂a mnie jej postawa. Szanuje ucznia, bo wie, 偶e szacunek dzia艂a w obie strony.
饾憡饾憱饾憥饾憽饾憻 饾憸饾憫 饾憵饾憸饾憻饾懅饾憥. 饾憜饾懅饾憽饾憸饾憻饾憵 to pi臋kna, poruszaj膮ca opowie艣膰 o 偶yciowych zakr臋tach, decyzjach i ich cenie. Emocjonalna podr贸偶 w czasy, kt贸re doskonale pami臋tam. Prze偶ywa艂am b贸l i rozpacz bohater贸w, ich rado艣ci i tragedie. I wiem jedno. To historia, kt贸ra zostanie w moim sercu na d艂ugo.

Zanim usiad艂am do napisania tej recenzji, potrzebowa艂am czasu, by pouk艂ada膰 my艣li i odda膰 ca艂e bogactwo oraz warto艣膰 tej wyj膮tkowej powie艣ci. Ta ksi膮偶ka w pewnym sensie jest tak偶e o mnie, o czasach, w kt贸rych przysz艂o wtedy 偶y膰. Jestem cz臋艣ci膮 pokolenia, kt贸re prze偶y艂o i zobaczy艂o naprawd臋 wiele. Ludzie urodzeni w latach sze艣膰dziesi膮tych wychowywali si臋 w epoce Gierka, chodzili do szko艂y w latach siedemdziesi膮tych, zak艂adali rodziny w latach osiemdziesi膮tych i pracowali w czasach prze艂omu. Dorastali w 艣wiecie analogowym, a doros艂o艣膰 przysz艂o im prze偶ywa膰 ju偶 w rzeczywisto艣ci cyfrowej. S膮 jak tajemnicza formu艂a ludzko艣ci, kt贸rej znaczenie trudno jednoznacznie wyrazi膰.

To pokolenie do艣wiadczy艂o wi臋cej ni偶 jakiekolwiek inne w historii cz艂owieka, zar贸wno w wymiarze spo艂ecznym, jak i emocjonalnym. A mimo wszystko potrafi艂o si臋 odnale藕膰, zaadaptowa膰, zrozumie膰 zmiany i nauczy膰 si臋 偶y膰 od nowa. Cicho, bez rozg艂osu, ale z wewn臋trzn膮 si艂膮.

Dlatego dzi艣 chc臋 wyrazi膰 sw贸j podziw i wdzi臋czno艣膰 wobec tych, kt贸rzy byli i s膮 cz臋艣ci膮 tego niezwyk艂ego pokolenia. Pokolenia, kt贸re nie przesta艂o wierzy膰 w cz艂owieka, cho膰 samo wielokrotnie zosta艂o wystawione na pr贸b臋. Pokolenia, kt贸re pozostaje niepowtarzalne.

Na osobn膮 uwag臋 zas艂uguje pos艂owie autorki oraz niezwyk艂a inicjatywa, z kt贸r膮 wi膮偶e si臋 ksi膮偶ka. To pi臋kny, emocjonalny tekst, kt贸ry chwyta za serce. Autorka dzieli si臋 w nim histori膮 powstawania ksi膮偶ki i opowiada, sk膮d wzi膮艂 si臋 pomys艂 na wplecenie w fabu艂臋 motywu piosenki niemieckiej wokalistki Neny 鈥烉潫筐潫 饾惪饾憿饾憮饾憽饾憦饾憥饾憴饾憴饾憸饾憶饾憼鈥. Zach臋ca, by pomaga膰 z serca, bo kiedy czynimy dobro, ono do nas wraca. Smutek traci na sile, a serce staje si臋 l偶ejsze. Podkre艣la, 偶e to niesamowite, ile mo偶emy zyska膰, daj膮c innym co艣 od siebie. Na zako艅czenie pozostawia pi臋kne motto, przes艂anie, kt贸re zostanie w pami臋ci.: 饾惤饾憭艣饾憴饾憱 饾憲饾憭饾憼饾憽 饾憪饾憱 藕饾憴饾憭 – 饾懅饾憻贸饾憦 饾憪饾憸艣 饾憫饾憸饾憦饾憻饾憭饾憯饾憸. 饾憙饾憸饾憵贸偶 饾憳饾憸饾憵饾憿艣, 饾憿艣饾憵饾憱饾憭饾憪鈩庰潙涴潙栶潙 饾憼饾憱臋 饾憫饾憸 饾憳饾憸饾憯饾憸艣, 饾憹饾憸饾憫饾憥饾憲 饾憻臋饾憳臋. 饾惖饾憸 饾憫饾憸饾憦饾憻饾憸, 饾憳饾憽贸饾憻饾憭 饾憫饾憥饾憲饾憭饾憵饾懄, 饾懅饾憥饾懁饾憼饾懅饾憭 饾憫饾憸 饾憶饾憥饾憼 饾懁饾憻饾憥饾憪饾憥. 饾惣 饾憼饾憹饾憻饾憥饾懁饾憱饾憥, 偶饾憭 饾憶饾憥饾憯饾憴饾憭 艣饾懁饾憱饾憥饾憽 鈥 饾憪鈩庰潙溎囸潙忦潙 饾憶饾憥 饾憪鈩庰潙ゐ潙栶潙櫮 鈥 饾憼饾憽饾憥饾憲饾憭 饾憼饾憱臋 饾憲饾憥艣饾憶饾憱饾憭饾憲饾憼饾懅饾懄.

List od autorki, jaki otrzyma艂am wraz z ksi膮偶k膮, zawiera numer konta bankowego 饾懛饾拹饾拵饾拹饾挀饾挃饾拰饾拪饾拞饾拫 饾懎饾挅饾拸饾拝饾拏饾拕饾拫饾拪 饾懐饾拹饾挃饾拺饾拪饾拕饾拫饾挅饾拵 饾拝饾拲饾拏 饾懌饾挍饾拪饾拞饾拕饾拪. To samo konto znajduje si臋 tak偶e na ko艅cu ksi膮偶ki. W kopercie znajdowa艂 si臋 balonik. Autorka zach臋ca, bym wypu艣ci艂a go w niebo, dla kogo艣, kto by艂 dla mnie wa偶ny. Wiem, dla kogo on b臋dzie. Dla naszego syna. Poleci hen daleko. Dla jego pami臋ci, dla wdzi臋czno艣ci, 偶e by艂, dla nadziei, 偶e si臋 kiedy艣 spotkamy. Niech ten wiatr poniesie dobro dalej.

Ta historia nie ma jeszcze zako艅czenia. Pojawi si臋 ono w drugiej cz臋艣ci 饾懢饾拪饾拏饾挄饾挀饾挅 饾拹饾拝 饾拵饾拹饾挀饾挍饾拏. 饾懞饾挍饾挄饾拪饾拲.

饾熆饾熆 饾憦饾憥饾憴饾憸饾憶贸饾懁 饾憶饾憥 饾憶饾憱饾憭饾憦饾憱饾憭, 饾惥饾憥偶饾憫饾懄 饾憪鈩庰潙愷潙栶潙幣傪潙忦潙 饾憲饾憭 饾憵饾憱饾憭膰. 饾憜饾懅饾懄饾憦饾憿饾憲膮 饾憶饾憥饾憫 鈩庰潙滒潙燄潙︷潙ю潙滒潙涴潙○潙掟潙, 饾惡饾憫饾懅饾憱饾憭艣 饾憫饾憥饾憴饾憭饾憳饾憸, 饾憥偶 饾憹饾憸 饾憳饾憻饾憭饾憼. 饾熆饾熆 饾憦饾憥饾憴饾憸饾憶贸饾懁 饾懁臋饾憫饾憻饾憿饾憲饾憭, 饾憡饾憱饾憥饾憽饾憻 饾憲饾憭 饾憶饾憱饾憭饾憼饾憱饾憭 鈩庰潙掟潙, 饾懁饾懄饾憼饾憸饾憳饾憸. 饾憗饾憱饾憳饾憽 饾憶饾憱饾憭 饾懁饾憱饾憭, 饾憯饾憫饾懅饾憱饾憭 饾憼饾憱臋 饾懅饾憥饾憽饾憻饾懅饾懄饾憵饾憥饾憲膮, 饾憖饾憸偶饾憭 饾懁饾憹饾憥饾憫饾憶膮 饾懁 饾憽饾懁饾憸饾憲饾憭 饾憻臋饾憪饾憭. 鈥 fragment t艂umaczenia jednego z najwi臋kszych niemieckich hit贸w lat 80., kt贸ry podbi艂 艣wiat chwytliw膮 melodi膮 i antywojennym przes艂aniem.

Oce艅 klikaj膮c:
1000028097 20250626115634597 0

饾棪饾榿饾椉饾椆饾榿饾椇饾棶饾椈 饾槆饾椈饾棶饾棸饾槆饾槅 饾棻饾槀饾椇饾椈饾槅 饾棸饾槆艂饾椉饾槃饾椂饾棽饾椄
0 (0)

To niezwyk艂e uczucie, kiedy po prawie dw贸ch latach 偶egna si臋 bohater贸w, kt贸rzy stali si臋 niejako cz臋艣ci膮 codzienno艣ci. Gdy ksi膮偶kowa opowie艣膰 tak bardzo wsi膮ka w serce i my艣li, 偶e trudno traktowa膰 j膮 jak wymy艣lon膮 histori臋. Przygoda z rodzin膮 Stoltman贸w dobieg艂a ko艅ca, a ja wci膮偶 mam w sercu ich g艂osy, spojrzenia, niepokoje i nadzieje. Najbardziej zwi膮zana by艂am z przedstawicielami starszego pokolenia, ich 偶yciowa m膮dro艣膰, si艂a i przywi膮zanie do ziemi porusza艂y mnie za ka偶dym razem. Razem z nimi prze偶ywa艂am dramaty i rado艣ci, kt贸re nie dotyczy艂y wy艂膮cznie Kaszub, ale ca艂ej naszej historii, z jej b贸lem, przemianami i nadziej膮.

Opowie艣膰 autorki doprowadzi艂a nas do wsp贸艂czesnych czas贸w, gdzie przesz艂o艣膰 wci膮偶 rzuca cie艅. Kaszubskie 偶ycie przyspieszy艂o, zmieni艂o rytm, lecz w Stoltmanach wci膮偶 tli si臋 pami臋膰, up贸r i umi艂owanie ma艂ej ojczyzny. Cho膰 kolejne pokolenia id膮 w艂asnymi drogami, przesz艂o艣膰 domaga si臋 g艂osu. Niekt贸re tajemnice zostan膮 wyja艣nione dopiero teraz, przez praprawnuk贸w Pelagii i Bernarda, jakby historia zatoczy艂a pe艂ne ko艂o i nie chcia艂a zosta膰 zapomniana.

[鈥, 偶饾憭 饾憽饾憸偶饾憼饾憥饾憵饾憸艣ci 饾懅饾憥饾懁饾憼饾懅饾憭 饾憶饾憥饾憴饾憭偶饾懄 饾憼饾懅饾憿饾憳饾憥膰 饾憿 藕饾憻贸饾憫饾憭艂, 饾憳饾憸饾憹饾憥膰 饾懁 鈩庰潙栶潙狆潙○潙滒潙燄潙栶潙 饾憶饾憥饾憲饾憯艂臋饾憦饾憱饾憭饾憲, 饾憲饾憥饾憳 饾憼饾憱臋 饾憫饾憥, 饾憹饾憻饾懅饾懄饾憲饾憻饾懅饾憭膰 饾憼饾憱臋 饾憳饾憸艣饾憪饾憱饾憸饾憵 饾憿饾憵饾憥饾憻艂饾懄饾憪鈩 饾憱 饾憱饾憪鈩 饾憴饾憸饾憼饾憸饾憵, 饾憦饾憸 饾憸饾憶饾憭 饾懅饾憥饾憹饾憱饾憼饾憥艂饾懄 饾憼饾憱臋 饾懁 饾憶饾憥饾憼饾懅饾懄饾憪鈩 饾憳饾憸艣饾憪饾憱a饾憪鈩 饾憱 饾憶饾憥饾憼饾懅饾懄饾憪鈩 饾憴饾憸饾憼饾憥饾憪鈩.

Stoltmanowie maj膮 gor膮c膮 krew. Stoltman i pokora to si臋 wzajemnie wyklucza. Stoltmanowie i spokojne 偶ycie r贸wnie偶. Id膮 swoj膮 艣cie偶k膮, gotowi bi膰 si臋 z ka偶dym, kto stanie im na drodze. Ich cech膮 charakterystyczn膮 by艂a duma, kt贸ra nie pozwala艂a im g艂o艣no skar偶y膰 si臋 na problemy ani prosi膰 o pomoc. Zdawa艂o im si臋, 偶e musz膮 zmierzy膰 si臋 ze wszystkim sami. Zimny nagrobek z krzy偶em, tyle po nas zostanie, cho膰by艣my byli tacy jak Pelagia Stoltman, mocarn膮 staruszk膮, kt贸ra niegdy艣 trz臋s艂a ca艂膮 rodzin膮.

Czy kto艣 jeszcze szuka mordercy Bernarda? Po co go teraz szuka膰? Nied艂ugo minie ju偶 p贸艂 wieku, a morderca zapewne nie 偶yje. Czy rodzina Stoltman贸w jest ju偶 bezpieczna? A mo偶e jednak nie? Co oznacza pojawiaj膮cy si臋 w snach Zofki dziadek Barnard, ostrzegaj膮cy przed niebezpiecze艅stwem? Czy morderca wr贸ci po latach, by zn贸w zaatakowa膰 Stoltman贸w?

Zofka po艣lubi艂a Lecha. Bernard i Truda spodziewaj膮 si臋 trzeciego dziecka. Anton le偶y w szpitalu, ugodzony no偶em w dniu w艂asnego 艣lubu. W tym samym szpitalu przebywa tak偶e Erika po udarze. Anna na stare lata zyska艂a towarzysza, bo zosta艂a w Polsce ca艂kiem sama. Inga z m臋偶em i dzie膰mi wyemigrowa艂a do Berlina, a o losach syna nic nie wie. Otto ju偶 nigdy nie wr贸ci do domu, bo droga, kt贸r膮 wybra艂, prowadzi艂a tylko w jednym kierunku. T贸na pije na um贸r, topi膮c smutki, zw艂aszcza po tym, co spotka艂o jego matk臋, a Sambor, kt贸ry zosta艂 szpiegiem, zakochuje si臋 z wzajemno艣ci膮 w Amalii. Monika mieszka k膮tem u brata Kazika, cho膰 nie jest tam mile widziana. Truda rodzi dziecko, ale zdiagnozowany rak trzustki sprawia, 偶e 艣mier膰 zaczyna zagl膮da膰 do ich domu.

Sambor wyznaje Amalii prawd臋 o swojej przesz艂o艣ci i ujawnia, kim naprawd臋 jest. T艂umaczy, 偶e zosta艂 zmuszony do s艂u偶by ludziom, kt贸rzy znaj膮 jego tajemnice, bo kiedy raz wkroczy si臋 na przest臋pcz膮 drog臋, trudno z niej zej艣膰. Anton zostaje pos膮dzony o napa艣膰 na Kazika oraz o dawne morderstwo ojca, w wyniku czego trafia za kratki. Aleksander Zdankiewicz, przyjaciel Antona poznany w ubeckim wi臋zieniu, dzi艣 korzysta z wolno艣ci i sympatii jego siostry, podczas gdy los ponownie nie jest 艂askawy dla Antona. M膮偶 Anny zgin膮艂 przed laty w katastrofie Gustloffa, nie wie, co dzieje si臋 z synem, a c贸rka musia艂a wyjecha膰. Rodzina uwa偶a艂a, 偶e mia艂a pocieszyciela, ale ona sama nie potrafi艂a okre艣li膰, kim naprawd臋 jest dla niej Aleksander. Sambor nie m贸g艂 by膰 z Amali膮, dlatego postanowi艂 u艂o偶y膰 偶ycie z inn膮 kobiet膮, ciep艂膮 i oddan膮. Mimo to Amalia na zawsze pozostanie cz臋艣ci膮 jego serca.

Losy rodziny Stoltman贸w potoczy艂y si臋 r贸偶nie, pe艂ne by艂y wzajemnych 偶al贸w i pretensji, jednak zawsze potrafili si臋 wspiera膰 w trudnych momentach. Najlepszym tego przyk艂adem by艂a ich obecno艣膰 na procesie Antona. Dzi臋ki jedno艣ci rodziny, a p贸藕niej r贸wnie偶 wsparciu ca艂ej wsi, Anton zosta艂 uniewinniony. Morderca, znany jako “Upi贸r z siekier膮”, wci膮偶 pozostawa艂 na wolno艣ci.

Pomieczyno si臋 zmienia艂o. Znikn臋艂o kilka drzew i chat, a w ich miejscu pojawi艂y si臋 murowane domy. Jedynie wie偶a ko艣cio艂a niezmiennie stercza艂a zza koron lip i kasztanowc贸w. Karczmy znikn臋艂y, pojawi艂y si臋 sp贸艂dzielnie, a obok szko艂y powsta艂a remiza. Krajobraz przecina艂y s艂upy elektryczne, ale nadal dominowa艂a w nim mozaika p贸l i 艂膮k, a wszystko to tchn臋艂o spokojem, jakiego Anna nie do艣wiadczy艂a nigdzie indziej. Tu w ko艅cu zazna艂a go na zawsze, gdy sz艂a z Marcusem przez ukochane 艂膮ki w stron臋 zachodz膮cego s艂o艅ca.

Sambor, zmuszony do rozpracowywania komunist贸w w Polsce, ma na swojej li艣cie Zofk臋 Stoltman. Zastanawia si臋, jak powinien si臋 zachowa膰. Co oka偶e si臋 silniejsze, strach przed mocodawcami czy wi臋zy krwi? Czy T贸na kiedykolwiek dowie si臋, kto jest jego ojcem? Nosi艂 w sobie b贸l bycia niedostatecznym synem i nigdy nie zorientowa艂 si臋, 偶e ojca mia艂 na wyci膮gni臋cie r臋ki. Ojciec i syn potrzebowali siebie nawzajem, ale mi臋dzy nimi sta艂a kobieta, kt贸r膮 obaj kochali. Z dobrej woli, lecz w imi臋 藕le pojmowanej mi艂o艣ci, postawi艂a mur mi臋dzy nimi. Czy co艣 w 偶yciu T贸ny sprawi, 偶e raz na zawsze porzuci na艂贸g?

Autorka porusza temat aborcji i pokazuje wspania艂膮 postaw臋 Lecha, m臋偶a Zofki, kt贸ry zaskakuje kobiety swoj膮 reakcj膮 na przypadkow膮 ci膮偶臋 Amalii. Krytykuje pomys艂, gdy siostry rozwa偶aj膮 usuni臋cie ci膮偶y. Opowiada, co widzia艂 w Auschwitz: matki z nowo narodzonymi dzie膰mi owini臋tymi w papier, prowadzone do kom贸r gazowych. Po takim do艣wiadczeniu ka偶dy zyska艂by wi臋kszy szacunek do 偶ycia. Ten, kto przeszed艂 przez piek艂o obozu, potrafi艂 naprawd臋 doceni膰 jego warto艣膰.

Nie my jeste艣my 藕li, lecz czasy, w kt贸rych przysz艂o nam 偶y膰. W obliczu zagro偶e艅 nar贸d musi by膰 jak rodzina. Tylko jedno艣ci膮 jeste艣my silni. Nar贸d podzielony to nar贸d s艂aby. Nie wa偶ne, co nas dzieli, czy pogl膮dy, religia, czy przywi膮zanie do ziemi. Wszyscy jeste艣my jednym narodem. Dop贸ki trzymamy si臋 razem, nikt nie zagrozi naszej wolno艣ci. To pi臋kne, 偶e w rodzinie ka偶dy jest inny, ma w艂asne zapatrywania, zwyczaje i charakter, ale gdy nadci膮ga niebezpiecze艅stwo, potrafimy si臋 zjednoczy膰 jak rodzina Stoltman贸w i podnie艣膰 dumnie g艂ow臋.

Ka偶dy koniec oznacza nowy pocz膮tek. Mijaj膮 lata, zmieniaj膮 si臋 pory roku, jedni si臋 rodz膮, inni umieraj膮. Tylko gwiazdy pozostaj膮 te same. Ludzie znikaj膮 jak iskry z ogniska, ale dusze trwaj膮 jak gwiazdy. Bernard pragnie, by kolejne pokolenia pami臋ta艂y. Powoli jednak przemija czas tych, kt贸rzy prze偶yli co艣, czego bardzo nie chcieli. 艢wiat si臋 zmienia, a czas zaciera dawne emocje. M艂odzi maj膮 swoje troski. Dla nich wojna sta艂a si臋 tylko zapisem w podr臋czniku, ale powinni mie膰 艣wiadomo艣膰, 偶e najgorsz膮 chorob膮 艣wiata jest nienawi艣膰, kt贸ra zbiera najwi臋ksze 偶niwa. G贸rnolotne has艂a brzmi膮 pi臋knie, ale w 艣mierci i przelewaniu krwi nie ma nic pi臋knego.

Nadszed艂 czas po偶egnania si臋 z rodzin膮 Stoltman贸w. Czy jest mi 偶al? I tak, i nie. Z偶y艂am si臋 z bohaterami tej sagi, prze偶y艂am z nimi wiele trudnych, ale i pi臋knych chwil. Tamto pokolenie, kt贸re tak podziwia艂am, napisa艂o ju偶 swoj膮 histori臋, odesz艂o wraz z Antonem. Kolejne stan膮 si臋 ich przed艂u偶eniem, a ci, kt贸rzy odeszli, b臋d膮 偶yli w tych, kt贸rzy zaj臋li ich miejsce. Przysz艂a pora na m艂odych, zupe艂nie innych, jak czasy, w kt贸rych przysz艂o im 偶y膰.

Zdecydowanie bli偶ej mi by艂o do historii, kt贸r膮 stworzyli Pelagia i Bernard, potem ich dzieci, a nawet wnuki. Teraz, gdy rodzina si艂膮 rzeczy si臋 rozros艂a jak drzewo i sporo na nim li艣ci, trudno mi ju偶 oceni膰, kt贸ry z nich jest najpi臋kniejszy i wart uwagi. Wi臋c oddalam si臋 powoli od tego drzewa i podziwiam je z dystansu. Patrz膮c na nie z daleka, stanowi jedn膮 ca艂o艣膰, jeden obraz. Jak historia rodziny Stoltman贸w, ludzi niez艂omnych, dumnych, szanuj膮cych swoje korzenie, wiar臋, tradycje i j臋zyk. Takie drzewo ostoi si臋 wszelkim nawa艂nicom i burzom. Mo偶e wichura str膮ci z niego kilka li艣ci, po艂amie par臋 ga艂膮zek, ale nie naruszy korzeni. Ono si臋 ostoi i odrodzi. Bo w jedno艣ci si艂a.

饾惙饾憸饾憦饾憻饾懅饾憭 饾懅饾憥饾憵饾憳饾憶膮膰 饾憫饾憻饾懅饾懁饾憱 饾憫饾憸 饾憹饾憻饾懅饾憭饾憼饾懅艂饾憸艣饾憪饾憱, 饾憦饾憸 饾憲饾憭饾憫饾懄饾憶饾憭, 饾憪饾憸 饾懅饾憥 饾憶饾憱饾憵饾憱 饾憪饾懅饾憭饾憳饾憥, 饾憽饾憸 饾憹饾憻饾懅饾憭饾憪饾憱膮饾憯, 饾憥 饾憸饾憫 饾憽饾憭饾憯饾憸 饾憵饾憸偶饾憶饾憥 饾憼饾憱臋 饾憹饾憸饾憪鈩庰潙滒潙燄潙滒潙ゐ潙幠.

Oce艅 klikaj膮c:
993412 1

Ksi膮偶ka prezentowa
5 (1)

Ksi膮偶ka prezentowa

W jaki spos贸b wybieracie ksi膮偶ki, kt贸re chcecie da膰 komu艣 w prezencie? Macie metod臋, a mo偶e problem? Ja mam ten drugi. Je艣li jest to osoba du偶o czytaj膮ca, to mo偶na podarowa膰 powie艣膰, kt贸r膮 ju偶 czyta艂a. W sumie ma艂a bieda, bo 贸w prezent mo偶e sta膰 si臋 przechodni, czyli obdarowany przeka偶e go w prezencie innej osobie. Mo偶na te偶 nie trafi膰 z tematyk膮 i prezent wyl膮duje na p贸艂ce w bibliotece z utworami do bezp艂atnego zabrania. Kiedy艣 postawi艂am sobie pytanie, jak膮 ksi膮偶k臋 kupi膰, by zadowoli膰 solenizanta鈥 Pani w ksi臋garni u艣miechn臋艂a si臋 i pokaza艂a mi p贸艂k臋 z wydawnictwami albumowymi. I to by艂o to. Dzi艣 wi臋c b臋dzie o takich rzeczach na podstawie 鈥濭rzesznej cyganerii鈥 Stefanii Krzysztofowicz 鈥 Kozakowskiej.
Jest to opowie艣膰 o szalonych latach prze艂omu XIX/XX wieku i nie mniej zwariowanym dwudziestoleciu mi臋dzywojennym. Dotyczy skandalist贸w tamtych lat czyli po prostu 鈥 artyst贸w. Mottem s膮 s艂owa 鈥濻kandal ma natur臋 emocjonaln膮, tak jak sztuka. Zar贸wno sztuka, jak i skandal s膮 kwesti膮 publiczn膮鈥. Nie ma wi臋c sztuki bez skandalu, a skandal sztuk臋 nakr臋ca. I zaczynamy od najs艂ynniejszego polskiego skandalizuj膮cego obrazu – 鈥濻za艂 uniesie艅鈥 z roku 1894 W艂adys艂awa Podkowi艅skiego鈥 kto zna histori臋 sztuki, ten wie. Naga kobieta na koniu otworzy艂a now膮 er臋 w 艣wiecie artyst贸w. Kolorowa reprodukcja otwiera licz膮cy ponad 200 stron album. W 艣rodku 鈥 kolejne porcje widok贸w. S膮 obrazy, fotografie rze藕b, zdj臋cia ich tw贸rc贸w. Nie trzeba czyta膰, wystarczy zaj膮膰 si臋 ogl膮daniem. Zmys艂owe kobiety Tamary 艁empickiej, intryguj膮ca tw贸rczo艣膰 Zofii Stryje艅skiej, Maja Berezowska i jej ilustracje do 鈥濪ekamerona鈥濃 Oczywi艣cie jest Stanis艂aw Ignacy Witkiewicz, Stanis艂aw Przybyszewski i nieco zapomniany Stanis艂aw Szukalski. Mo偶emy zatem ogl膮da膰 i delektowa膰 si臋 reprodukcjami najciekawszych dzie艂 malarskich. Pami臋tajmy bowiem, i偶 ka偶dy album wydany jest bardzo starannie. Tu nie ma przypadku. Ok艂adka z regu艂y twarda, bardzo twarda, papier tzw. kredowy najwy偶szej jako艣ci, by wszystko przykuwa艂o oczy ogl膮daj膮cego.
A co z tekstem? 鈥 zapytacie. Oczywi艣cie, jest, ale nie pe艂ni on g艂贸wnej roli. Mamy w tym wydawnictwie opowie艣ci o wielu osobach, mamy przedstawione sytuacje, w kt贸rych bra艂y udzia艂, a zas艂uguj膮 na miano skandali. Zagl膮damy do kawiar艅, pracowni malarskich. Ka偶dy album ma tre艣膰 艣ci艣le zwi膮zano z obrazem. Tutaj mamy sporo wiadomo艣ci na temat artystycznego 偶ycia w czasach prze艂omu stuleci. Autorka po prostu zebra艂a w jednym miejscu wiele mniej i bardziej znanych fakt贸w z tamtych lat. Wybra艂a te, kt贸re do tematu pasowa艂y. Segregacja materia艂u to w sumie ci臋偶ka praca. Mo偶e bardziej w stylu pozytywizmu ni偶 romantyzmu, ale wymagaj膮ca posiadania wiedzy i umiej臋tno艣ci jej wykorzystania. Czy to artyzm? Pewnie nie. Bardziej sztuka u偶ytkowa, ale bardzo po偶yteczna.
Tak膮 ksi膮偶k臋, jak 鈥濭rzeszna cyganeria鈥 mo偶na z powodzeniem da膰 komu艣 w prezencie. Znajdzie ona swoje miejsce na p贸艂ce, a posiadacz b臋dzie do niej zagl膮da艂 od czasu do czasu. Nie jest to bowiem pozycja literacka do przeczytania od razu, natychmiast. Z albumem nie rozstaniemy si臋 szybko. Je艣li wi臋c nie wiecie co kupi膰 w prezencie 鈥 polecam ksi膮偶ki prezentowe czyli albumy.

Oce艅 klikaj膮c: