Masajski hit4.5 (2)
Masajski hit
Treść książki opowiedziała mi uczennica w gimnazjum. Podczas przerw siadywała pod ścianą i czytała, podczas kiedy inni tkwili z nosem w „komórkach”. „Biała Masajka” autorstwa Corinne Hofmann była dla nastolatki ważniejsza niż to, co ja otaczało. „Fajna książka?” – zapytałam podczas nauczycielskiego dyżuru na korytarzu. „Super! Jak przeczytam, to pani opowiem”. Słowa dotrzymała. Powieść streściła na jednej z tzw. dużych przerw. Treść wydała się wówczas ciekawa, ale po tekst nie sięgnęłam. W moim posiadaniu znalazł się on dopiero po wielu, wielu latach. Jak go odebrałam?
Powieść rzeczywiście była bardzo popularna. Ukazała się w 1998 roku, polskie wydanie 2002, a w 2005 nakręcono film na jej podstawie. Film popularnością książki nie przebił, bo ta rzeczywiście jest po prostu oryginalna.
Treść stanowią autentyczne wspomnienia autorki z jej pobytu w Kenii i szalonego małżeństwa ze stuprocentowym Masajem. To powoduje, iż opowieść zaliczana jest do sfery no fiction, a te jak wiadomo zawsze cieszą się zainteresowaniem. Tematyka afrykańska zawsze stanowiła atrakcję dla pisarzy i czytelników. Każda książka na ten temat rozbudzała dyskusję, czy narrator mówi prawdę, ile jest fikcji w prezentowanej prozie. W „Białej…” sugestie są jasne – narratorka jest równocześnie autorką. Pokazuje Kenię z własnego punktu widzenia, poprzez pryzmat przedziwnej i trudnej miłości do przedstawiciela „afrykańskiej półkoczowniczej grupy etnicznej, zamieszkującej Kenię oraz północną Tanzanię” – jak podaje Wikipedia. Ten obraz niewiele ma wspólnego z sielankowością kenijskiego safari czy ekskluzywnymi hotelami dla turystów. Tym bardziej, jeśli nasi Masajowie trzymają się tradycji i żyją prawie jak ich przodkowie przed wielu, wielu laty. Dla dziewczyny ze środka Europy nie jest to proste życie. Chwilami buntuje się przeciwko otaczającej ją rzeczywistości, ale dziwnie nieobliczalna miłość powoduje, iż funkcjonuje w równie dziwnym dla niej świecie, o innej kulturze, innej mentalności, o zwyczajach nie wspominając.
Oczywiście próbuje dokonać w nim zmian. Zwłaszcza kiedy widzi, że są też Masajowie, co akceptują nowy porządek świata. A jaki jest jej Lketinga? Gotowy na cywilizację, czy jeszcze nie? I tak jak to w życiu bywa, są zwycięstwa i porażki, łzy i śmiech. Pozornie proste tematy, ale jednak egzotyczne.
Do tego powieść pisana jest tekstem bez dialogów. Stanowi wewnętrzny monolog autorki – narratorki. Subiektywna wizja życia w masajskiej chacie zwanej manyattą pogłębia „prawdziwość” gawędy o życiu wśród tych mieszkańców Kenii. Początkowo jest niezwykle, ciekawie, nawet fascynująco, ale na jak długo? Czy wystarczy sama miłość, by przezwyciężyć „inność”? Może jednak, by samemu zostać w miarę normalnym człowiekiem, trzeba uciec?
Od pierwszego wydania książki minęło już sporo lat. Nie wzbudza ona już dziś emocji, które towarzyszyły pierwszemu wydaniu. Wówczas była jedyna w swym rodzaju. Skłoniła autorkę do napisania jeszcze paru innych, bo historia opisana w pierwszej ma swój dalszy ciąg…