W cyberprzestrzeni gwa艂tu, kana艂y rodne kobiet nadaj膮 z g艂贸wnej radiostacji 艣wie偶e niusy, jeszcze wilgotne i ciep艂e jak cia艂a niemowl膮t wrzucone na serwery za艣miecony g贸wnoburzami o aborcji.
Sweter naci膮gni臋ty na cia艂o jak prezerwatywa, chroni przed spojrzeniem gapi贸w uczepionych smartfona, niby ostatniej deski ratunku dla cz艂owieka ton膮cego w oceanie sprzecznych informacji.
M贸wi膮 o nas w slangu polityki, bilansu zysk贸w i strat, przychodu brutto, przyrostu naturalnego i ci膮g艂ej walki o terytorium wolne od spamu, hase艂 wyborczych. A martwe pokolenia rycz膮 bezg艂o艣nie, z nielicznymi, wpisanymi w karty historii przegl膮darek, imionami, kt贸re znalaz艂y miejsce na Wikipedii i tam trwaj膮, zawieszone w pr贸偶ni.
W cyberprzestrzeni gwa艂tu, jasne i nagie cia艂a nastolatek, ich r贸偶owe brodawki, troch臋 jak czu艂ka motyli, troch臋 jak s艂omki do piwa, podskakuj膮 weso艂o. Znaj膮 na pami臋膰 hasztagi, recytuj膮 teksty ulubionych piosenek i maluj膮 paznokcie w barwach wolno艣ci.
Ju偶 nie wiem, po co mi poezja, skoro, w ramach produktu zast臋pczego dostaj臋 kube艂ek z chicken wings. Coraz cz臋艣ciej czas ucieka przez palce, t艂uste od sma偶onego mi臋sa.