Bajki z mchu i paproci
5 (2)

poemat

Bajki z mchu i paproci

Dobranocki ze Żwirkiem i Muchomorkiem jakoś nie przypadły mi do gustu. Może byłam już za starym dzieckiem, by zachwycać się dziwnymi istotami? Zawsze jednak podobał mi się tytuł opowieści. Jest taki słodziutki! Kiedy zatem wzięłam do ręki książkę Joanny Balickiej „Poemat letniej tęsknoty” , poczułam to, co przy bajkach z owego mchu. Tytuł smaczny, ale treść może okazać się dla mnie nieodpowiednia… Postanowiłam jednak powieści dać szansę.
Przeczucia mnie nie zawiodły. To nie była moja bajka, chociaż bajką była. Nawet z morałem. A ów morał, taki na miarę XXI wieku… Dziś więc będą spojlery, bo inaczej się nie da.
Rzecz dzieje się w Ameryce. Zupełnie takiej jak w filmach propagandowych, czyli jest to kraj, w którym wszyscy rodzą się z takimi samymi szansami, pieniądze leżą na ulicy, a sprawiedliwości zawsze staje się zadość, choćby trzeba było czekać na nią parę lat. Oto biedny chłopak poznaje bogatą dziewczynę. Następnie dokonuje bohaterskiego czynu. Połowa królestwa i księżniczka za żonę? Zobaczymy… Oczywiście najpierw chłopak mieszka z babcią w przyczepie. Jak wszystkim wiadomo, w Ameryce przyczepy campingowe służą do mieszkania, a nie jakiegoś tam karawaningu, czyli podróży turystycznych. Są całe osiedla owych przyczep, a marzeniem ich mieszkańców jest posiadanie butli z gazem, by ogrzać słynne szesnaście metrów kwadratowych.
Wracajmy do źródeł. Młodzi zakochują się. Ale tatuś, pilot nowoczesnego samolotu, kierując się też miłością, ojcowską rzecz jasna, nie pozwala córce na bliższe kontakty trzeciego stopnia z podejrzanym typem. Na szczęście pojawia się mama, ciocia i ojciec chrzestny. Dziewczę posiada również brata i kumpli. Ci początkowo patrzą z niedowierzaniem na człeka z przyczepy, ale w końcu jakoś udaje im się do niego przekonać.
W wyniku wspólnych działań sił sprzymierzonych, tato zapowiada, że jego dziecka nie wolno tknąć, zanim nie skończy osiemnastu lat. W dniu urodzin dziecię dostaje od ojca chrzestnego kluczyki do własnego M, a brat buduje altanę, w której dziecię traci cnotę.
W tym momencie czytania przypomniał mi się sławny serial z lat dziewięćdziesiątych „Beverly Hills 90210”. Niejaka Brenda przygotowywała się do utraty dziewictwa z niejakim Dylanem. Jej brat zastanawiał się, czy ów Dylan jest godzien siostry. Kumple go pocieszali mówić, iż lepiej jeśli Brenda zrobi to z kimś, kto ją kocha niż z jakimś przypadkowym typem. Cóż, co kraj to obyczaj. Brat musi mieć jakiś udział w rozdziewiczeniu ( to słowo z książki) siostry.
A potem oczywiście żyli długo i szczęśliwie, bo chrzestny załatwił odszkodowanie, a babcia wyprowadziła się z przyczepy. I morał z tego jak z polskiego klasyka filmowego: „Piniondze to nie fszystko, ale fszystko bez piniedzy to wuj – nie pamiętałem tylko przez jakie u”.
I bardzo dobrze. Amerykańska opowieść polskiej pisarki też szybko się zapomni. Zwłaszcza, że poziom cukru we krwi znacznie mi się podniósł. Było stanowczo za dużo słodkości. Mdło się też zrobiło. Takie opowieści jak najdalej ode mnie, jak najdalej….

Oceń klikając:
Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 Komentarze
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Bianka97

Nie lubię bajek i słodyczy – więc “amerykańska” bajęda opisana w recenzji to zdecydowanie nie dla mnie. Dziękuję Grażynko, że ostrzegasz przed taką literaturą w sposób, jak zwykle, ciekawy. Pozdrawiam.

Matylda

Uwielbiałam Żwirka z Muchomorkiem, a tytuł był wtedy (a może nawet i teraz) tak bliski i mega bajkowy :)))

2
0
Chętnie poznam Twoje przemyślenia, skomentuj.x